7 VIII <ciąg
dalszy>
- Koniec tych głupot…- Mruknął Akira, podchodząc do sofy, na
której siedziałam.- Ayako musi odpocząć.
- Tak, masz rację.- Wtrącił się Uruha.- Wygląda jak trup.
- Dzięki, Uruha. Potrafisz pocieszyć człowieka, nie ma, co…-
Mruknęłam zrezygnowana, wstając z kanapy.
- Polecam się na przyszłość!- Zawołał zadowolony. On chyba na
serio myślał, że jestem mu wdzięczna za ten niepochlebny komentarz. Co za
głupol…
- Dobranoc chłopaki. Dziękuję za wszystko….- Powiedziałam
szczerze a następnie, z lekkim ociąganiem, ruszyłam powoli za Akirą. Całą drogę
do jego pokoju pokonaliśmy w całkowitej i nieco niezręcznej ciszy.
W końcu dotarliśmy na miejsce, a chłopak otworzył drzwi i
przepuścił mnie pierwszą. Te same, niebieskie ściany. Mnóstwo muzycznych
szpargałów, porozkładanych gdzieś po kątach… Wszystko przypominało mi tą jedną,
konkretną noc…
- Tutaj masz moją koszulkę, żebyś miała w czym spać.-
Powiedział, podchodząc do mnie i podając mi swoją granatową koszulkę.
- Dziękuję.- Odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Chłopak
uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
- Naszykowałem ci też kilka czystych ręczników. Możesz iść
się wykąpać, jeśli chcesz.
- Bardzo chętnie. Dziękuję.
- Nie ma sprawy. Jakbyś jeszcze czegoś potrzebowała to
jestem w salonie, z chłopakami.
- Dobrze.- Odpowiedziałam, lekko kiwając głową. Akira
odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wyjścia. Już po chwili zniknął na
korytarzu. Nieśmiałym krokiem wyszłam z pokoju, kierując się do łazienki.
Pomieszczenie, choć niewielkich rozmiarów, było bardzo
przytulne. Kremowe kafelki rozjaśniały łazienkę tak, że wydawała się być większa
niż w rzeczywistości. W rogu stała duża, biała wanna, a zaraz obok niej
umywalka i zawieszona tuż nad nią półka z ładnym lustrem. Odłożyłam na bok
ręczniki i koszulkę Akiry, a następnie odkręciłam kurek i napełniłam wannę
ciepłą wodą. Odprężająca kąpiel to było zdecydowanie to. Właśnie takiej chwili
relaksu potrzebowałam. Totalnego wyciszenia. Ech… Poczułam się nagle
niesamowicie senna, zupełnie jakbym znajdowała się w najmiększym łóżku na
świecie a wszystkie moje problemy i błędy uleciały gdzieś z wiatrem. Czułam jak
moje ciało delikatnie osuwa się niżej i niżej, ale nie miałam siły by temu
zapobiec.
- Ayako? Wszystko z tobą w porządku?- Męski głos wyrwał mnie
z letargu. Wystrzeliłam do pozycji pionowej, niczym sprężyna ze starego
materaca.
- Yuki?- Głos odezwał się ponownie.
- Nic mi nie jest. Zamyśliłam się.- Odpowiedziałam szybko,
wciąż zastanawiając się, kto jest po drugiej stronie. Wiedziałam już wtedy, że
to na pewno nie Akira, ani Ruki.
- Słyszałem jak wchodzisz do łazienki, ale od dłuższego
czasu nie miałem żadnego znaku, że z niej wyszłaś. Myślałem, że coś się stało…-
Strasznie głupio się czułam nie wiedząc, z kim w ogóle rozmawiam.
- Jasne, rozumiem. Długo tu siedzę?
- Z moich wyliczeń wynika, że już prawie godzinę…
Wtedy myślałam, że żartował, ale jak później sprawdziłam
zegarek to okazało się, że chłopak miał rację.
- Godzinę? No to nieźle poszalałam…- Powiedziałam, wychodząc
z wanny i owijając się ręcznikiem.
- Każdemu należy się czasem chwila zapomnienia…- Mruknął
przeciągle głos zza drzwi.
- Szczególnie takiej ofierze losu jak ja.- Powiedziałam
żartem ubierając się w „piżamę”.
- Ja tak nie powiedziałem!- Głos zaprzeczył szybko, siląc
się na spokojny ton.
- Przecież wiem. Żartowałam, głuptasie.- Odpowiedziałam
sprzątając za sobą łazienkę.
- To twój mózg w ogóle jeszcze funkcjonuje, że ci się takich
żartów zachciewa?
- Najwyraźniej tak…- Odpowiedziałam otwierając drzwi. Zaraz
obok nich, oparty o ścianę, stał Kai. Wyszczerzony od ucha do ucha.
- A więc to ty…- Powiedziałam, uśmiechając się do niego
delikatnie.
- Nie wiedziałaś?- Zapytał zdziwiony.
- Wiesz, może i mój
mózg prawidłowo funkcjonuje wymyślając głupawe żarty, ale na tym kończą się
jego umiejętności. Przynajmniej na dzisiaj.
- Spoko, rozumiem doskonale. Mam tak samo jak trochę za dużo
wypiję…
Uśmiechnęłam się do niego szczerze. Kurde, czy którykolwiek
z nich ma jakieś wady?!
- Wybacz, Kai… Chyba pójdę spać…- Mruknęłam, tłumiąc
ziewnięcie.
- Jasne. Śpij dobrze.- Odpowiedział odwracając się do mnie
tyłem i ruszając do salonu.
- I wzajemnie chłopaki…- Mruknęłam skonana. Nie mam pojęcia,
jakim cudem znalazłam się w łóżku, ale to nie było dla mnie już ważne. Liczyła
się tylko miękka poduszka i zamykające się delikatnie oczy…
10 VIII
Kochany pamiętniku!
Obudziłam się wyspana i wypoczęta. Zegar wskazywał ósmą
trzydzieści. Przetarłam zaspane oczy i powoli wstałam z łóżka. Przebrałam się w
świeże ubrania, które wzięłam z sobą z domu i zabrałam się za ścielenie łóżka.
Z dołu dochodziły do mnie wesołe rozmowy i zapach świeżo parzonej kawy. Bardzo
cicho wyszłam z pokoju do łazienki, chcąc zrobić poranną toaletę. W lustrze
dostrzegłam, ze moja twarz wygląda już znacznie lepiej. Opuchlizna zniknęła a
krwawiące rany zasklepiły się.
Następnie nieśmiałym krokiem udałam się do kuchni.
- Te, Uruha, długo mamy czekać na te tosty?- Głos Aoi’ego
rozległ się wyraźnie z pomieszczenia, do którego zmierzałam.
- Zaraz będą… Jeszcze tylko…
I w tym momencie rozległ się ogromny huk. Buum! I po chwili
z kuchni zaczął się unosić nieprzyjemny, czarny dym.
- Chłopaki?!- Krzyknęłam przerażona biegnąc do pomieszczenia.
- W porządku, Yuki. Wszyscy cali i zdrowi.- W drzwiach
pojawił się Aoi, a zaraz za nim Kai.
- A Uruha?- Zapytałam próbując dostrzec coś w dymie
roznoszącym się za nimi.
- Ucierpiała tylko jego nienaganna fryzura…- Kai z trudem
wstrzymał śmiech, gdy z gęstego smogu wyłoniła się sylwetka „przystojniaka”.
Cała twarz i jego nowa, biała koszula umorusane były jakąś
ciemną mazią, a jego włosy wołały o pomstę do nieba. Brudne i rozczochrane,
część z nich sterczała zabawnie do góry, zupełnie jak jakieś druty wystające z
ziemi.
- Uruha…- Mruknęłam tylko, próbując się nie śmiać.- Co to
wszystko ma znaczyć?
- Próbowałem się nauczyć gotować…- Powiedział z zasmuconą
minką.
- A ja byłam przekonana, że usiłujesz wysadzić nas
wszystkich w powietrze…- Palnęłam bez zastanowienia. Wszyscy spojrzeli na mnie
dziwnym wzrokiem. Myślałam, że się obrażą albo mnie zwyzywają od nieczułych
bab, ale nic takiego się nie wydarzyło. Zamiast tego, wszyscy trzej, zaczęli
się śmiać w tym samym czasie.
- Żałuj, że nie widziałaś skupienia Uruhy przy tym tosterze.
Mówię ci, nieziemski widok…- Mówił Kai, śmiejąc się przy tym wesoło.
- Najlepsze było jak mu powiedziałem, że tosty będą
fantastycznie smakować, jak wleje do tostera trochę masła czekoladowego…-
Wtrącił Aoi.
Czyli to czekoladą był umorusany Uruha…
- Ale nikt z was nie ucierpiał, prawda?- Zapytałam
zmartwiona, po kilku minutach niezłego ubawu.
- Nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- A gdzie Akira i Takanori?- Zapytałam, uświadamiając sobie
w końcu ich nieobecność.
- Wyjaśnimy ci wszystko za chwilę.- Zaczął Aoi.- Ale
najpierw ogarnijmy nieco kuchnię i zróbmy coś sensownego do zjedzenia.
- Dobrze.- Zgodziłam się, biorąc się do roboty. Po
kilkunastu minutach żmudnego sprzątania (ja i Uruha zajęliśmy się sprzątaniem
kuchni i czyszczeniem tostera, a raczej tego, co z niego zostało), mogliśmy
usiąść do śniadania, które na szczęście przygotował Kai. Swoją drogą on
naprawdę świetnie gotuje. Mogłabym poważnie zastanowić się nad wyborem jego
osoby na swojego męża :P
- Więc?- Zaczęłam, gdy siedzieliśmy w salonie popijając
poranną kawę.- Powiecie mi gdzie reszta chłopaków?
- Polecieli załatwiać formalności związane z operacjami
Kaori.- Odparł spokojnie Aoi.
- Jak to polecieli? Gdzie?
- Jak to gdzie, głuptasie…- Zaczął Kai, śmiejąc się wesoło.-
Do USA. Przecież tam jest twoja siostra, prawda?
- Ale jak to? To, kiedy oni polecieli?
- Przedwczoraj po południu.
- Co takiego?- Zapytałam zaskoczona.- Uruha, co ty bredzisz,
przecież przedwczoraj po południu jeszcze mnie tutaj nie było…
- Byłaś, byłaś…- Mruknął Aoi.- Ale spałaś tak mocno, że
żaden z nich nie miał serca cię budzić.
Popatrzyłam na nich jak na debili. Kompletnie nie wiedziałam,
o czym oni bredzą. Dopiero Kai mnie oświecił.
- Ayako, ty spałaś trzy dni non stop.
- Eeee… Co takiego?- Spytałam zszokowana. Przespałam trzy
dni i nawet tego nie odczułam?
- Zasnęłaś we wtorek wieczorem a obudziłaś się w piątek
rano. Trzy dni.- Uruha wyliczał, popijając w międzyczasie swoją kawę.
- Ale… Ja… Nie rozumiem. W ogóle nie czuję się jakbym spała
tyle czasu!- Powiedziałam łapiąc się za głowę.
- Nie przejmuj się, Ayako. Przecież musiałaś odpocząć.-
Odparł Kai, patrząc na mnie ze współczuciem.- Zdecydowanie lepiej wyglądasz po
takiej drzemce!
- No dobrze, ale… Eizo… On na pewno będzie mnie szukał…
Telefon zostawiłam w pokoju Reity. Wyciszony.
- Czekajcie! Muszę coś sprawdzić!- Rzuciłam, biegnąc do
sypialni Akiry. Komórka leżała obok łóżka, na szafce nocnej. To, co na niej
ujrzałam, całkowicie wykraczało poza jakiekolwiek normy.
Sto pięćdziesiąt osiem nieodebranych połączeń i
dziewięćdziesiąt cztery wiadomości. Kilka minut zajęło mi przejrzenie ich.
Wszystkie sprowadzały się do jednego ważnego pytania: „Gdzie jesteś, Ayako?”.
Nie muszę chyba pisać, że to Eizo mnie szukał… Wróciłam do salonu, ze zwieszoną
głową i powiedziałam o wszystkim chłopakom.
- O nic się nie martw, Yuki. Obronimy cię.- Uruha próbował
mnie pocieszyć, uśmiechając się delikatnie.
- Dziękuję chłopaki. To miłe z waszej strony. Będę waszą
dłużniczką do końca życia…
W tym samym momencie rozległ się dźwięk dzwoniącego
telefonu… Aoi szybkim ruchem odebrał połączenie.
- Halo? <chwila
ciszy> Cześć stary! Co tam u was słychać? <znowu cisza> A to fajnie. Dobrze, że już wszystko
załatwione… <ponowna cisza> Mówi,
że czuje się dobrze. Nawet zdecydowanie lepiej wygląda. Ale ten debil Eizo nie
daje jej spokoju. Dzwonił do niej chyba z dwieście razy! <głos w słuchawce zdenerwował się, bo nawet ja mogłam usłyszeć kilka
niepochlebnych słów na temat mojego byłego>. Zresztą możesz z nią
pogadać, jak chcesz. Jest obok mnie.- Chłopak uśmiechnął się w moim kierunku i
wyciągnął do mnie rękę z telefonem.- Do ciebie mała. To Reita.
- Słucham.-
Powiedziałam, nieco spiętym głosem.
- Cześć piękna. Jak się czujesz?- Jego głos zawsze sprawiał,
że zapominałam języka w gębie.
- Całkiem dobrze. Dziękuję. A wy jak się trzymacie? Jak
podróż? Dlaczego nikt mnie nie powiadomił, że macie zamiar jechać do Kaori? A
właśnie! Co z nią?!- Wypytywałam go przez kilka dobrych minut.
- Spokojnie, Yuki. Bo za chwilę zapomnę, o co pytałaś…-
Uspokoił mnie, śmiejąc się przy tym uroczo.- U nas wszystko w porządku. Podróż
minęła bez żadnych komplikacji. Nie budziłem cię, bo chciałem żebyś odpoczęła.
A u Kaori wszystko dobrze. Kazała cię pozdrowić. Strasznie zaprzyjaźniła się z
Rukim.- Dodał na sam koniec.
- Żartujesz? Z Rukim?- Upewniłam się z niedowierzaniem.
- Tak. Czemu cię to dziwi?
- No, bo jeszcze niedawno twierdziła, że to ty jesteś jej
idolem…
- Kurcze, czyli Ruki odebrał mi fankę. Uduszę go przy
najbliższej okazji…- Mruknął z udawaną złością.
- Jestem pewna, że Kaori znajdzie czas dla was obu…-
Zaśmiałam się, wyobrażając sobie, jak moja siostra musi się cieszyć z wizyty
jej ulubieńców.
- Tak, w to nie wątpię. Twoja siostra to niezwykle
rozrywkowa dziewczyna.
- Wiem to doskonale. Właśnie za to ją uwielbiam.
- Dobrze, Yuki. Będę już kończyć.
- W porządku. Pozdrów tam Rukiego ode mnie.
- Nie ma sprawy.
- Do rodziców będę jeszcze dzwonić to ich pozdrawiać nie
musisz, ale przekaż im, żeby czekali na mój telefon. No i uściskaj Kaori.
- Jasne, jasne…
- Jeszcze jedno. Uważajcie na siebie chłopaki…- Powiedziałam
na koniec. Po drugiej stronie zaległa cisza. Już myślałam, że Akira się
rozłączył i miałam zrobić to samo, gdy usłyszałam go ponownie. Tym razem był to
jednak niepewny i cichutki szept.
- Kocham cię, Ayako…- I nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć,
chłopak przerwał połączenie.
11 VIII
Kochany pamiętniku!
Eizo znów do mnie dzwonił. Kilkanaście razy w ciągu godziny.
Nie miałam i tak naprawdę, wciąż nie mam odwagi, aby odebrać i powiedzieć mu,
że to koniec. Wiem, że koczuje pod moim domem. Chłopaki mi powiedzieli. Nie
wydaje mi się jednak, by domyślał się, że mieszkam teraz u Akiry. To chyba
ostatnie miejsce, w którym mógłby mnie szukać. Jest zbyt oczywiste.
Wczoraj, późnym wieczorem, zadzwoniłam do Hanako. Jest tak
jak mówił Akira. Wszystko powoli zmierza we właściwym kierunku. Kolejne
operacje Kaori zostały opłacone, dzięki szczodrości chłopaków z „The Gazette”.
Hanako cały czas opowiadała tylko, jaki to Ruki jest uroczy, bo spędza każdą
wolną chwilę z Kaori, która jest tym faktem zachwycona. Reita natomiast w dniu
ich przyjazdu, podarował jej bukiet różowych róż. Podobno była zachwycona. Ale
powiedzmy sobie szczerze, jaka kobieta na świecie nie była by szczęśliwa gdyby
otrzymała bukiet kwiatów od swojego idola?
- Ayako? Wstałaś?- Głos Aoi’ego zabrzmiał zza drzwi.
- Tak. Wejdź, Aoi.- Odpowiedziałam spokojnie, przyglądając
się wchodzącemu do pomieszczenia mężczyźnie.
- Ruki chce z tobą rozmawiać…- Powiedział, podchodząc do
mnie ze swoim telefonem w ręce.
- Dzięki.- Odpowiedziałam odbierając od niego aparat.
- Nie będę ci przeszkadzać. Oddasz jak skończysz.-
Uśmiechnął się do mnie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Halo? Ruki?- Odezwałam się spokojnie, czekając na
odpowiedź przyjaciela.
- Cześć, Yuki. Od samego rana staram się do ciebie
dodzwonić…
- Przepraszam. Wszystko przez Eizo. Nie daje mi spokoju i
wydzwania do mnie od świtu.
- A to idiota pokręcony. Będzie trzeba mu pokazać gdzie jego
miejsce, skoro sam nie potrafi go sobie znaleźć…
Roześmiałam się serdecznie. Ruki jest naprawdę niesamowity.
- Co tam u was słychać?- Zapytałam, chcąc zmienić temat.
- Wszystko dobrze. Twoja siostra zdrowieje w oczach. Mówi,
że bardzo tęskni za domem i za swoją starszą siostrą. Opowiedziała mi kilka
ciekawych historii na twój temat…
- Co takiego?- Przerwałam mu, nieco przestraszona. Jeśli
opowiedziała mu moją wpadkę z ciastem, które eksplodowało mi w piekarniku, to
chyba ją uduszę.
- Spokojnie, Ayako, spokojnie. To nie było nic kompromitującego.
Chociaż chętnie wysłuchałbym takich historyjek…
- Ruki! Jak możesz?!- Skarciłam go, śmiejąc się przy tym
wesoło.
- Wiesz, kochana… Przystojniakom wolno wszystko.- Powiedział
zabawnym tonem.
- Żebyś się czasem nie przejechał na tym swoim
„przystojniactwie”.- Odpowiedziałam zaśmiewając się przy tym. Ogólnie cała
nasza rozmowa przypominała raczej naprzemienne śmianie się do telefonu, niż
jakąś normalną pogawędkę.
- Jak się w ogóle czujesz, hmmm?- Zapytał, nieco
spokojniejszym głosem.
- Psychicznie czy fizycznie?
- Ogólnie.
- Fizycznie doszłam już do siebie, ale psychicznie jeszcze
nie. Ale nie martw się. Chłopaki nie dają mi zbyt długo zamartwiać się
problemami.
- To znaczy?
- No wiesz, robią wszystko, bym nie myślała o tym wszystkim,
co mnie dręczy. Na przykład wczoraj, Uruha, wysadził toster w powietrze.-
Zaśmiałam się na samą myśl o tym.
- Co zrobił?!- Wydarł się do telefonu.- Taka sensacja mnie
ominęła i nikt mi nie powiedział. A Retia wie?
- Nie, chyba nie. Ale może lepiej…- Chłopak przerwał mi jednak,
wydzierając się gdzieś w dal.
- Reeeeeeita!! Uruha wysadził ci toster w powietrze!!!!!!
- Ruki, ty debilu…- Mruknęłam do telefonu. Usłyszałam czyjeś
szybkie kroki a po chwili głos Akiry w tle.
- Dawaj ten telefon. Zaraz powiem temu idiocie, co o nim
myślę.
- Czekaj, Reita. To nie…- Zaczął Ruki, jednak nie dane było
mu skończyć.
- Uruha, ty popaprany, niedorobiony, zasrany…- Zaczął Akira,
kompletnie nie słuchając panikującego gdzieś z boku Rukiego.
- Uruhy tu nie ma. Ale przekażę mu twoją wiązankę.-
Powiedziałam spokojnie, czekając na jego reakcję.
- Ayako?- Zapytał zaskoczony.- To Ty?
- Taaa. To ja rozmawiałam z Rukim przez ten cały czas.
Wybacz za ten wypadek z tosterem. Chciałam
tylko powiedzieć, że to był wypadek i każdy miał w tym swój udział. Uruha po
prostu ucierpiał najbardziej. Zniszczył fryzurę i nowiutką koszulę.
- Nic ci się nie stało?- Zapytał ponownie, kompletnie
zapominając o zniszczonym tosterze.
- Nie. Nikomu nic się nie stało.
- Całe szczęście.
- Ale toster…- Zaczęłam skołowana, próbując się tłumaczyć.
- Nie przejmuj się jakimś głupim tosterem. Kupię nowy.
- Dlaczego to robisz, Akira?- Wypaliłam nagle, chociaż sama
nie wiem, czemu.
- Co robię?- Zapytał zaskoczony.
- Jesteś dla mnie taki dobry. Wybaczyłeś mi, że tak bardzo
cię skrzywdziłam, pomagasz mojej młodszej siostrze i cały czas martwisz się o
mnie…
- Myślałem, że wiesz…- Mruknął cicho, zupełnie jakby się
speszył.
No tak. Robił to wszystko, bo mnie kocha. Przynajmniej tak
mi się wydaje, że o to mu chodziło.
- Ayako, ja ciebie… No, wiesz…- Zaczął ponownie.
- Yuki!!!- Głos Kai’a rozległ się nagle w całym domu.
- Muszę kończyć, Reita. Wołają mnie.
- Dobrze.
- Pozdrów Rukiego i przeproś, że nie damy rady dokończyć
rozmowy.
- Jasne, nie ma sprawy…- Odparł, wciąż zasmucony. Pierwszy
raz w życiu odczułam potrzebę powiedzenia prawdy. Odczułam odwagę. Siłę. Wiedziałam,
że w końcu muszę mu powiedzieć.
- Akira?...- Zaczęłam niepewnym głosem.
- Tak?- Zapytał spokojnie, czekając na to, co powiem. Chciałam
mu powiedzieć, że go kocham. Że jest dla mnie najważniejszy na świecie. Że bez
niego moje życie nie istnieje… Zamiast tego udało mi się wydukać zwykłe:
- Ja ciebie też.
A zaraz po tym rozłączyłam się, zupełnie jak on podczas
naszej ostatniej rozmowy.
- Już idę!- Krzyknęłam do chłopaków i żwawym krokiem
ruszyłam do salonu.
- Wegetariańską weź!
- A co ja królik jestem, żeby sałatę wpierniczać?- Odezwał
się Uruha z buntem w głosie.
- Ja tam lubię wegetariańską…- Mruknęłam cicho, wchodząc do
pomieszczenia.
- Poważnie?- Uruha spojrzał na mnie zaskoczony, po czym
uśmiechnął się wesoło i zwrócił do Aoi’ego, który zamawiał pizzę.- A co tam!
Niech stracę. Dla mnie i dla Ayako wegetariańska na pół.
- Uruha, jesteś uroczy.- Odpowiedziałam mu szczerze, a
chłopak zarumienił się soczyście. Kai i Aoi zamówili dla siebie pizzę z owocami
morza. Nie mam pojęcia jak można jeść takie świństwo, ale skoro im to smakuje,
to nie będę się wtrącać…
Resztę dnia spędziliśmy na wygłupach i wspólnym oglądaniu
wypożyczonych filmów. Naprawdę będzie mi ich brakować, gdy wakacje się skończą,
a my będziemy musieli się rozstać…
13 VIII
Kochany pamiętniczku!
Ostatnie dwa dni spędziłam na wygłupach z chłopakami. Aoi,
bez mojej wiedzy, zakupił mi kilka nowych ubrań żebym nie musiała iść do domu,
który wciąż jest pod ciągłą obserwacją. Było już coś po dwudziestej drugiej, a
ja ułożyłam się wygodnie w łóżku, gdy z dołu zaczęły dochodzić jakieś wrzaski i
okrzyki radości.
Zaskoczona i nieco przestraszona, zeszłam do salonu, zobaczyć,
co się dzieje.
- Ruki, wariat, podrywał każdą laskę, jaką spotkał na swojej
drodze. Nawet pielęgniarkom nie odpuścił…- Czyjś śmiech rozniósł się echem po
całym domu. Znajomy śmiech. Bez zastanowienia przekroczyłam próg pokoju i
spojrzałam w kierunku, z którego dochodził głos. Po środku salonu, wśród porozkładanych
bagaży i roześmianych chłopaków, stał Akira, który opierając się niedbale o
kanapę, opowiadał reszcie wrażenia z podróży. Wokół niego (dosłownie!) biegał
Ruki, który za wszelką cenę próbował go uciszyć. Niestety, nie wychodziło mu to
zbyt dobrze. Wręcz przeciwnie, wyglądał komicznie latając tak koło Reiciaka,
jak pszczoła wokół ulubionego kwiatka.
- Ruki, nie wiedziałam, że masz takie pszczele zapędy…-
Zażartowałam, nie mogąc dłużej wytrzymać.- Obawiam się jednak, że Akiry nie uda
Ci się zapylić.
- Ayako!- Zawołał uradowany i skoczył w moją stronę,
ściskając z całej siły.
- Udusisz mnie, głupolu…- Mruknęłam z uśmiechem, a chłopak
odsunął się ode mnie.
- Fajna piżamka…- Powiedział żartobliwie, a ja oblałam się rumieńcem.
Szara koszulka na ramiączkach z nadrukiem Pepe Dziobaka i krótkie spodenki to
może nie zbyt odpowiedni strój dla dorosłej dziewczyny, ale Aoi nie mógł
znaleźć żadnej innej piżamy w moim rozmiarze i jakimś normalnym kolorze.
- Mnie się podoba.- Akira wtrącił się, podchodząc do nas
zadowolony.- Witaj Ayako. Jak się czujesz?
- Znakomicie. Dziękuję.- Odpowiedziałam, uśmiechając się do
niego nieśmiało. Dwa dni temu wyznałam mu, że też czuję do niego coś głębszego,
a w momencie, gdy stanęliśmy twarzą w twarz, nie potrafiłam pokazać mu jak
bardzo mi go brakowało.
- Hej, chłopaki! Prawie zapomniałem! Przywiozłem wam
pamiątki!- Wrzasnął Ruki, puszczając do mnie w biegu perskie oko. Kilkoma
żwawymi krokami doskoczył do jednej z walizek i po kolei zaczął z niej wyciągać
małe podarunki. Taka drobna chwila zamieszania w zupełności mi wystarczyła.
Zrobiłam jeden pewny krok i stanęłam na palcach, opierając swoje dłonie na
torsie Akiry.
- Tęskniłam za tobą…- Mruknęłam cicho, delikatnie muskając
jego wargi. Chłopak przyglądał mi się przez kilka chwil z nieodgadnionym
spojrzeniem. Już myślałam, że przesadziłam albo coś, ale w końcu Reita
otrząsnął się z szoku i uśmiechnął się do mnie szeroko, przyciągając do siebie
i tuląc z całych sił. Po chwili poczułam jak całuje mnie w czubek głowy, którą
oparłam o jego podbródek. W pokoju zaległa niesamowita cisza. Zaciekawiona
wychyliłam się zza Akiry. Byliśmy sami.
- Gdzie chłopaki?- Zapytałam zaskoczona ich nagłym
zniknięciem.
- Przed chwilą mówiłaś, że za mną tęskniłaś, a już oglądasz
się za innymi?- Zaśmiał się, wciąż trzymając mnie w objęciach.
- Zniknęli tak nagle…- Zaczęłam tłumaczyć się, nieco kulawo.
- Zauważyli, że przeszkadzają, więc dali nam chwilę spokoju.
- Przecież mi nie przeszkadzali!- Wypaliłam szybko, przestraszona.
Nie chciałam żeby przeze mnie czuli się jak intruzi.
- Ale mnie owszem…- Przerwał mi, ponownie całując, tym razem
w usta.
- No wiesz co, Akira, jak możesz…- Głos Rukiego rozległ się
tuż za jego plecami. Zaskoczona podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się szeroko do
dredziatego. Odsunęłam się delikatnie od Akiry, wciąż opierając się o jego
ramię i wyciągnęłam wolną dłoń do Rukiego. Chłopak przyjął ją bez wahania, a ja
podciągnęłam go do siebie.
- Dziękuję chłopaki.- Wyszeptałam, płacząc bezgłośnie. Tuliłam
ich do siebie, zupełnie jak małe dziecko ściskające ulubione maskotki.
- Daj spokój, Ayako. Przecież od tego są przyjaciele…-
Mruknął Ruki, odsuwając się ode mnie z uśmiechem na twarzy.- Robimy małą
imprezę powitalną z okazji naszego powrotu. Idziecie?
- O tej porze?- Zapytałam.- Sąsiedzi będą wściekli…
- Mam to w nosie.- Odpowiedział Ruki, ruszając do kuchni.
- Przekaż chłopakom, że zaraz przyjdę. Muszę tylko zmienić
ubranie. Nie będę paradować na imprezie w ciuchach z Dziobakiem.
- Jasne. No to czekamy.- Odpowiedział i wyszedł zostawiając
mnie samą z Akirą.
- A ty?- Zapytałam.- Nie idziesz?
- Z tobą? Tak.- Uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Głuptas. Pytam o wasze przyjęcie powitalne. Idź, zaraz was
dogonię.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku sypialni.
Minęłam niewielki korytarz a następnie weszłam do niebieskiego pokoju.
Spokojnie zaczęłam przeszukiwać ubrania, które zakupił mi Aoi, w celu
znalezienia czegoś odpowiedniego. Zwykłe jeansy, granatowa koszulka, czarne
rybaczki, zielona bluzeczka na ramiączkach… Nie miałam pojęcia, na co się
zdecydować. Wtem, usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a gdy się odwróciłam, ujrzałam
za nimi Akirę.
- Wybrałaś coś?- Zapytał, wchodząc do środka. W końcu był u
siebie, co nie?
- Nie…- Odparłam odwracając się do niego plecami.- Chyba po
prostu ubiorę jakieś spodenki i koszulkę. Nie będę cudować…
Wybrałam, więc krótkie, ciemno szare spodenki i białą
koszulkę na zdobionych ramiączkach. Pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam do
łazienki.
Przy wyjściu napotkałam zaskoczone spojrzenie Akiry.
- Nie musisz się mnie wstydzić…- Mruknął.
- Chcę się uczesać. Moje włosy wołają o pomstę do nieba.-
Odpowiedziałam mijając go w progu.
- Moim zdaniem są bardzo ładne. Jak zwykle, zresztą.
- Dziękuję.- Powiedziałam, zamykając za sobą drzwi do
łazienki. Szybko przebrałam się w wybrane ciuchy i rozczesałam splątane włosy.
Gdy wyszłam z łazienki, Akiry nie było w pobliżu. Odniosłam, więc piżamę do
pokoju i ruszyłam do kuchni.
- Jeszcze raz, niech żyje, żyje nam!- Uruha darł się w
niebogłosy.
- Uruha, ty debilu! To nie urodziny! Weź zmień repertuar!-
Ruki wydarł się na niego.
- Zmienić repertuar? Nie ma sprawy!
Weszłam właśnie do kuchni i dostrzegłam Akirę siedzącego na
jednym z kuchennych krzeseł. Uruha uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko.
Możliwe żeby już wtedy był pijany?
- Hej, Ayako! Moja piękna bogini Dziobaków! Posłuchaj, jaką
pieśń przygotowałem dla naszego małego przyjaciela, Krasnalka Rukiego!
- Dajesz Uruszek!- Zawołałam roześmiana, a Ruki obdarzył
mnie morderczym spojrzeniem. Jak ja za tym tęskniłam.
- My jesteśmy krasnoludki! Hop sa sa! Hop sa sa!- Zaczął
śpiewać Uruha, skacząc przy tym zabawnie i wymachując rękami, podczas gdy Ruki próbował go uciszyć waląc z
całej siły drewnianą chochlą o blat stołu.
- Pod grzybkami nasze budki! Hop sa sa! Hop sa sa!-
Wrzeszczał coraz głośniej Uruha.
- Cisza! Debile! Rozsadzicie mi bębenki w uszach!- Wydarł
się Kai, wyrywając Rukiemu chochlę z ręki i z całej siły bijąc nią Uruhę po
głowie.
- Au! To bolało!- Mruknął „śliczny”, siadając spokojnie na
swoim miejscu. Ruki oczywiście nie krył swojego zadowolenia.
- Chodź, Ayako.- Głos Akiry rozległ się w pomieszczeniu, gdy
kłótnie w końcu ucichły. Pokazał mi gestem ręki wolne krzesło, znajdujące tuż
obok. Wygodnie rozsiadałam się, więc przy jego boku.
Chłopaki zaczęli swoje własne rozmowy, a ja mogłam
porozmawiać na spokojnie z Akirą.
- Co tam u Kaori?
- Wszystko dobrze. Operacje opłaciliśmy z góry, więc nie
musisz się już o to martwić. Twoi rodzice kazali się nam tobą opiekować i
dopilnować, by Eizo spotkała zasłużona kara.
- To znaczy?- Zapytałam zdziwiona.
- Myślę, że powinnaś wystąpić do sądu o dożywotni zakaz
zbliżania się…
- Co takiego? A który sąd mi uwierzy? Przecież nie mam
dowodów…
- Mam twoje zdjęcia. Po pobiciu. Zrobiłem je, kiedy spałaś.
Już wtedy myślałem nad tym, by namówić cię do złożenia sprawy do sądu… Poza tym
mówiłaś, że Eizo wciąż zadręcza cię wiadomościami mailowymi i telefonicznymi.
Jeśli tylko ich nie usunęłaś, to one też mogą służyć jako dowód.
- Akira…- Wyszeptałam. Strasznie się bałam. Nie miałam pojęcia,
do czego, w takiej sytuacji byłby zdolny Eizo… A jeśli przekupi sąd, prawnika,
lub coś w tym stylu?- Boję się…
- Nie martw się. Przecież będę z tobą cały ten czas. Dasz
radę. My damy radę.- Poprawił się, gładząc mnie delikatnie po plecach.- Po
prostu prześpij się z tym. Tylko o to proszę.
- Dobrze.
Reszta przyjęcia minęła dość szybko. Praktycznie wszyscy
mężczyźni spili się w trupa. Wszyscy, prócz Akiry, który pomagał mi później
odprowadzać „pijaków” do ich łóżek. Uruha upił się zdecydowanie najbardziej.
Gdy pomagałam Recie władować go do łóżka, piękny pociągnął mnie za sobą,
bełkocząc coś w stylu
„Daj buziaczka swojemu misiaczkowi.”. Akira oburzył się nie
na żarty i natychmiast wydostał mnie z jego „macek”, mrucząc coś o wyrównaniu
rachunków.
Szłam właśnie korytarzem, w kierunku swojego tymczasowego
pokoju, z Akirą u boku, który mnie odprowadzał. On miał zamiar spać w salonie,
jak ostatnio, gdy zajęłam jego sypialnię.
- Matko, ale jestem zmęczona…- Mruknęłam zerkając na zegarek,
stojący na półce. Dochodziła czwarta rano. Podeszłam do okna i zasłoniłam je
zasłoną, bo słońce powoli zaczęło się wyłaniać zza horyzontu. W kilka sekund w
pokoju zawitała błoga ciemność.
- Ja też. Idę wziąć szybką kąpiel i do spania.- Odpowiedział
chłopak, ziewając przy tym szeroko.
Uśmiechnęłam się do niego, podczas gdy on powoli opuszczał
pomieszczenie.
- Akira?- Zatrzymałam go, z drżącym sercem. Odwrócił się do
mnie powoli i czekał, co powiem dalej.
- Wpadniesz do mnie po kąpieli? Chciałam jeszcze o coś
zapytać.
- Jasne. – Odpowiedział opuszczając pokój. Wzięłam kilka
głębszych oddechów, aby uspokoić zszargane nerwy. Chciałam żeby został ze mną.
Nie miałam jednak pojęcia jak mu o tym powiedzieć. Nigdy nie zaliczałam się do
śmiałych osób. Zgasiłam światło i zapaliłam lampkę nocną, postawioną na półce
po mojej lewej stronie. Przebrałam się w swoją piżamę i wskoczyłam do łóżka,
czekając na chłopaka. Czas dłużył się mi nieubłagalnie, oczy same zamykały a
wszystkie części ciała odmawiały posłuszeństwa. Wiedziałam, że nie dotrwam do
spotkania z chłopakiem, więc postanowiłam zostawić mu list. Na niewielkiej
kartce papieru, którą umieściłam na poduszce, na której ostatnio spał ze mną
Akira, napisałam tylko kilka słów. Mózg również powoli odmawiał współpracy ze
mną, więc nie chciałam zbytnio się rozpisywać.
„Tutaj jest Twoje
miejsce. Obok mnie. Dobranoc.”
Nie wiedziałam, czy nie jestem zbyt śmiała i czy to wszystko
w ogóle wypali, ale nie przejmowałam się tym. Moje oczy zamknęły się, a ja
powoli zaczęłam odpływać w krainę snów. Jak przez mgłę usłyszałam jeszcze
skrzypienie drzwi i głos Akiry:
- Ayako?
Następnie kilka kroków skierowanych w głąb pomieszczenia.
Poczułam jak chłopak okrywa mnie kołdrą. No tak, zapomniałam się przykryć.
Akira pochylił się nade mną, a po chwili usłyszałam szelest kartki i jego
stłumiony śmiech. Znów kilka kroków. Chyba mnie zostawia… Cichy trzask drzwi.
Tak, wtedy byłam pewna, że zostałam sama. Po kilku sekundach usłyszałam jednak
kolejne kroki, zbliżające się do mnie, a zaraz po tym trzask uginającego się
materaca. Światło lampki przestało mnie razić, a w pasie poczułam czyjąś rękę,
która mnie obejmowała.
- Dobranoc.- Usłyszałam jego głos, a zaraz po tym poczułam
delikatny pocałunek tuż za uchem. Nieświadomie uśmiechnęłam się przez sen.
Udało się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz