18 VII
Kochany pamiętniczku!
To był jeden z najbardziej zakręconych dni, jakie miałam
okazję przeżyć… Było właśnie coś koło południa, a ja sprzątałam nieco
zaniedbany, przeze mnie, dom. Od pracy oderwał mnie dzwonek do drzwi.
Odstawiłam na bok ściereczkę, którą wycierałam kurze i ruszyłam zobaczyć, kto
tak skutecznie odrywa mnie od moich obowiązków. Trzeba było widzieć moją
zdziwioną minę, gdy za drzwiami przywitało mnie kilka par skośnych oczu.
- Cześć Ayako!- Reita uśmiechnął się do mnie mile, widząc
chyba moje zaskoczenie.
- Ehm… No cześć… Co tam?- Udało mi się wykrztusić.
- Jest taka głupia sprawa…- Zaczął niepewnie drapiąc się po
głowie, dalej stojąc w progu.
- Słucham…
- Tak w sumie to wszystko przez Uruhę!- Wrzasnął nagle z
oskarżycielskim tonem, wskazując palcem na kolegę.
- Daj Ty mi święty spokój… To moja wina, że Ruki na żartach
się nie zna?- Zapytał z ironią. Biedny „krasnalek” wyskoczył dumnie do przodu i
wydarł się najgłośniej jak mógł.
- Co takiego? Że niby ja się nie znam na żartach? A kto Ci
imbecylu kazał ganiać za mną po całym mieszkaniu ze szczotką do kibla?!
- Co takiego?- Wtrąciłam, wyobrażając sobie Uruhę goniącego
za Rukim z szczotką do kibla… Ubrudzoną…
- Może ja wyjaśnię…- Zaczął Akira patrząc z politowaniem na
kłócącą się dwójkę.- Ktoś konkretnie załatwił się w toalecie… Jeśli wiesz co
mam na myśli…- Dodał puszczając mi oczko. Myślałam, że padnę ze śmiechu, ale za
wszelką cenę starałam się zachować powagę. Reita kontynuował.- Żaden nie chce
się do tego przyznać. Uruha stwierdził, że to Ruki i kazał mu to posprzątać.
Nasz mały kolega oczywiście się na to nie zgodził i wywiązała się walka. Uruha
gonił za Rukim po całym mieszkaniu, wymachując tą obsraną szczotką…
- I?- Dopytywałam się z uśmiechem na ustach.- Jakie straty?
- Złamana szczotka…
- Obsrana szczotka, zapomniałeś dodać…- Wtrącił się
wyszczerzony Kai.
Reita zmierzył go wzrokiem i kontynuował.- Zabrudzona
większość ścian i dywanów, a o cudownym, świeżym zapachu nie wspomnę…-
Dokończył a ja nie wytrzymałam. Zaczęłam się histerycznie śmiać.
- I jak ja mam Ci niby pomóc? – Zapytałam dusząc się ze
śmiechu.
- Możemy posiedzieć u Ciebie, póki u mnie się nie wywietrzy?
- Pod jednym warunkiem… Żadnego ganiania z szczotą do kibla
po moim mieszkaniu!- Zagroziłam palcem w stronę Uruhy i Rukiego.
- Masz to jak w banku!- Ruki zasalutował w moim kierunku, a
Uruha uśmiechnął się szczerze.
- Zapraszam…- Powiedziałam i zaprosiłam chłopaków do środka.
Tak jak zaznaczyłam to wcześniej… To był dziwny dzień. Ale
zdecydowanie pozytywny. Gazeciaki „pomogli” mi ugotować obiad, jeśli pomocą
można nazwać plątanie się mi pod nogami i wszczynanie wojen na widelce… Faceci
to jednak duże dzieci…
Zmywałam właśnie talerze po zjedzonym posiłku i wspominałam
radosne chwile w towarzystwie chłopaków.
- Zdecydowałaś się już co dalej?- Usłyszałam czyjś szept,
tuż przy moim uchu. Odwróciłam się nagle, zachlapując przy tym podłogę.
- Ale mnie wystraszyłeś, Ruki…- Mruknęłam, wracając do
zmywania.
- Przepraszam. Chciałem byś dyskretny… Więc?- Zapytał.
- Myślałam, że już to przerabialiśmy…- Odpowiedziałam
zrezygnowana.
- A ja myślałem, że masz więcej oleju w głowie i zmienisz
zdanie…
- Najwyraźniej nie należę do tej szczęśliwej grupy ludzi
inteligentnych…- Fuknęłam z sarkazmem.
- Ayako…- Zaczął spokojnie, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Ej, Yuki! Może Ci pomóc w tym zmywaniu?- Głos Akiry
rozniósł się echem po kuchni, a ja jak oparzona odskoczyłam od Rukiego. Pech
chciał, że nadepnęłam na zalany fragment podłogi i wywinęłam spektakularnego
orła na kuchennych kafelkach. Krzyknęłam coś w gniewie i szykowałam się właśnie
do bolesnego upadku. Nic takiego jednak nie odczułam. Z lekkim wahaniem
otworzyłam przymknięte oczy i utonęłam w czekoladowym spojrzeniu mojego
wybawcy.
- Jesteś cała?- Akira zapytał mnie z lekką paniką w głosie.
- Tak… W porządku…
Ale jak…?- Zaczęłam skołowana.- Jakim cudem tak szybko pokonałeś odległość,
która nas dzieliła?
- On jest jakiś odmieńcem.- Zaśmiał się Ruki siedzący po
turecku na podłodze. Co on tam robił nie mam pojęcia. Nie zapytałam go nawet o
to… Będę musiała to nadrobić…- Jak zakichany Harry Potter, albo Edward Cullen.
- Ja tam lubię odmieńców…- Mruknęłam wciąż przytulona do
Akiry.- Ale Reita to mi raczej przypomina ninja. Raz jest tu, a raz tam.
Akira zaśmiał się uroczo, a następnie pomógł mi wstać.
- Chodź, pomogę Ci z tym bałaganem…
Chyba jeszcze nigdy sprzątanie kuchni nie było tak
przyjemne…
23 VII
Kochany pamiętniczku!
Całą wczorajszą noc rozmyślałam nad tym, co powiedział mi
Ruki. Może faktycznie powinnam powiedzieć prawdę Reicie? Przynajmniej nie
musiałabym go unikać i bać się ciągle tego, że mogę mieć przez to wszystko
kłopoty u Eizo. Nie mam pojęcia tylko jak rozegrać całą tą naszą rozmowę.
Przecież nie mogę mu tego wyjaśnić tak wprost… Ech… Chyba po prostu do niego
zadzwonię i zaproszę go na wieczór…
24 VII
Sama nie mogę uwierzyć w to, co się stało… Ja zrobiłam chyba
najgorszą rzecz na świecie… Ale zacznę lepiej od początku. Tak jak
zaplanowałam, zadzwoniłam do Akiry. Poprosiłam go o rozmowę. On oczywiście się
zgodził, ale poprosił żebym to ja przyszła do niego, bo chłopaki wieczorem
wybierali się na miasto, a jemu po prostu nie chciało ruszać się z domu.
Jego głos już wtedy wydał mi się dziwny. Myślałam jednak, że
to może wina telefonu albo moje chore wymysły.
Ubrałam się, więc w jeansy, biały bezrękawnik i błękitną
koszulę z krótkim rękawem, którą narzuciłam na siebie gdyby było mi zimno i
ruszyłam na umówione spotkanie.
Stojąc w progu jego mieszkania, czułam, że coś się święci…
Myślałam jednak, że to stres związany z rozmową, którą mam przeprowadzić.
- Usiądź, Yuki.- Powiedział prowadząc mnie w kierunku
przestronnego salonu, w którym przeważały kolory przygaszonej brzoskwi i
bieli.- Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję.- Zerknęłam kątem oka na stolik, przy którym
usiadłam. Stały na nim trzy butelki wina. Dwie puste a ostatnia była opróżniona
do połowy. Chłopaków nie było już od ponad dwóch godzin, więc, z kim tyle
wypił?
- Och, daj spokój… Napij się ze mną…- Wymruczał zbliżając
się chwiejnie w moim kierunku z pustym kieliszkiem w ręce.- Nie lubię pić sam.
- Właśnie widzę.- Odpowiedziałam z sarkazmem a on uśmiechnął
się łobuzersko.
- Nie mogłem doczekać się aż przyjdziesz.- Powiedział
przysiadając się obok mnie a następnie sięgając po butelkę, aby uzupełnić mój
kieliszek.
- Nie będę rozmawiać z Tobą, gdy jesteś w takim stanie.-
Odburknęłam, próbując wstać. Chłopak przytrzymał mnie mocno i pociągnął w swoją
stronę, wylewając kilka kropel wina na swoje spodnie.
- Przepraszam. Będę grzeczny…- Spojrzał na mnie takim
dziwnym, skruszonym wzrokiem. Pomyślałam sobie: Raz kozie śmierć.
- Akira, ja chciałam porozmawiać z Tobą o mojej młodszej
siostrze i tym, co właśnie rozgrywa się w moim życiu…
Dostałam drgawek na całym ciele, w gardle pojawiła się mi
nagle ogromna gula, przez którą nie mogłam mówić. Reita zauważył chyba moje
zdenerwowanie, bo objął mnie i podał pełny kieliszek.
- Napij się. To rozluźnia.
Jak polecił, tak też zrobiłam. Wypiłam jeden kieliszek a
potem następny i następny. Tak dokładnie to nawet nie mam pojęcia ile tego
pochłonęłam, ale gdy w końcu zaczęłam odczuwać zawroty głowy, wiedziałam, że
muszę to przerwać.
- Akira… Słuchaj ja… Naprawdę przechodzę trudny okres w moim
życiu… Jest mi ciężko i czasem nawet nie
wiem, co mam z sobą zrobić. Przez jedną niesprawiedliwość, która spotkała
ukochaną mi osobę, całe moje życie posypało się w gruzy… I ja… Ja nie wiem… Nie
wiem, co mam robić…- Mówiłam coraz ciszej, urywanymi zdaniami.- Moja młodsza
siostra jest chora. Bardzo chora… Jeśli w ciągu najbliższych sześciu miesięcy
nie przejdzie kilku bardzo kosztownych operacji, zupełnie straci wzrok. Rodzice
zebrali wszystkie swoje oszczędności i wyjechali z nią do Stanów…
- To dlatego zostałaś sama…- Mruknął cicho, kiwając głową ze
zrozumieniem.
- Tak. To jednak nie jest najgorsze.- Przerwałam mu,
przygotowując się do powiedzenia prawdy o Eizo.- Akira, ja… Nie wiem jak to
wszystko Ci wyjaśnić… Jak mam Ci powiedzieć…- Wykrztusiłam z siebie, jąkając
się przy tym niesamowicie. Po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy. Reita
przysunął się do mnie jeszcze bliżej. Czułam jak jego udo ociera się o moje
własne. Serce przyspieszyło mi nagle, rozpoczynając swój zabójczy taniec.
- Spokojnie, Ayako. Wszystko się ułoży.- Powiedział
odgarniając z mojej twarzy kilka niesfornych kosmyków. Lekko przetarłam oczy i
spojrzałam na niego zaskoczona. Teraz wiem, że to był błąd. Jego twarz była
bardzo blisko mojej. Tak blisko, że mogłam zauważyć nawet kilka piegów
zdobiących jego twarz.
- Masz piegi?- Zapytałam jak skończona kretynka,
przyglądając mu się z zainteresowaniem. Promile krążące w mojej krwi zrobiły
swoje. Całkowicie pozbawiły mnie jakichkolwiek hamulców.
- Dodają mi uroku,
prawda?- Mruknął zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. Poczułam nagle dziwne
pragnienie, ogarniające moje zmysły. Chęć rzucenia się na niego i zatopienia
moich warg w jego własnych. Czyżby to było pożądanie?
- Ayako?...- Odezwał się ponownie, kilka milimetrów od mojej
twarzy.
- Tak?- Zapytałam, siląc się na naturalny ton głosu.
- Czy dzisiejszego wieczoru, mogę liczyć na pozwolenie?-
Zadał pytanie zerkając, co chwila na moje usta. Zrozumiałam. Chciał mnie
pocałować. Ale tym razem czekał na moją zgodę. Chciałam mu zabronić. Wyrzucić
go z mojego życia raz na zawsze. Chciałam mu powiedzieć całą prawdę o Kaori i
Eizo, a następnie odejść i zacząć swoje życia od nowa. Z dala od pokus. Z dala
od szalejącej burzy hormonów. Z dala od niego… Nie potrafiłam jednak tego
zrobić. Nie wiem czemu, ale po prostu nie potrafiłam. No i zanim się powstrzymałam
zrobiłam coś, co było początkiem wielkiej lawiny.
Wychyliłam się do niego i pocałowałam go namiętnie,
zachłannie przyciągając do siebie. On chyba odczytał to jako zachętę, bo
natychmiast wziął mnie na ręce i bez żadnych zbędnych ceregieli, zaniósł do
swojej sypialni.
Co działo się dalej pamiętam jak przez mgłę. Porozrzucane
ubrania, pocałunki na każdym skrawku mojego ciała, jego przyspieszony oddech i
ciepło jego skóry, gdy później tulił mnie do siebie.
Otrzeźwienie przyszło dopiero rano, gdy otworzyłam oczy… Rozejrzałam
się niepewnie po bladoniebieskim pokoju, pełnym jakiś muzycznych szpargałów.
Głowa bolała mnie niesamowicie, jednak jedno wiedziałam na pewno. To nie była
moja sypialnia. Kolejnym szokiem dla mnie było to, że nie byłam sama. Coś
ciepłego trzymało mnie przyciągniętą do siebie. Z niemałą trudnością
wyswobodziłam się z mocnego uścisku i delikatnie odwróciłam się do tyłu.
Rozczochrana blond grzywka i spokojny wyraz twarzy śpiącego Reity. Bez tej
dziwnej opasce na nosie. To było właśnie to, co zobaczyłam…
Za wszelką cenę pragnęłam wtedy tylko jednego: uciec stamtąd
jak najszybciej. Zaczęłam się, więc delikatnie wyswobadzać z jego ramion,
próbując go nie zbudzić. Byłam już prawie bliska zakończenia mojej misji z
powodzeniem, gdy stało się coś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Akira,
wciąż przez sen, przyciągnął mnie do siebie tak, że zanurkowałam twarzą w jego
klatkę piersiową. Czułam jego ciepły oddech mącący moje rozczochrane włosy i
jego dłonie, obejmujące moje plecy. Chciałam właśnie ponowić próbę ucieczki z
jego ramion, gdy usłyszałam jego zaspany głos:
- Ayako…
Wystraszona wtuliłam się bardziej w jego tors. Miałam tylko
nadzieję, że się nie obudził. Jego oddech wciąż był miarowy, a on sam nie
poruszył się ani trochę. Wciąż spał i po prostu mówił przez sen. Odsunęłam się
od niego delikatnie i powoli zaczęłam wysuwać się z jego objęć. Z lekką obawą
podniosłam wzrok i spojrzałam na jego śliczną, pogrążoną w śnie, twarz.
Odwróciłam spojrzenie, szykując się do opuszczenia łóżka i właśnie wtedy
usłyszałam:
- Kocham Cię, Ayako…- Moje ciało zamarło. Jak każda
dziewczynka marzyłam od dziecka by spotkać swojego księcia z bajki i zakochać
się na zabój. Nie spodziewałam się jednak, że nastąpi to w tak nieodpowiednim
momencie i w tak skomplikowanych okolicznościach. Cicho, niczym duch,
ześlizgnęłam się z łóżka i zebrałam z podłogi wszystkie moje rzeczy. Ubrałam
już bieliznę, spodnie i zabierałam się do wciągania na siebie koszulki…
- Już idziesz?- Usłyszałam jego zaspany głos, zza moich
pleców. Teraz nie było mowy o tym żeby spał. Skończyłam się ubierać i kątem oka
zerknęłam na niego. Ile bym dała, by móc zostać tam z nim. Na zawsze.
- Tak, Akira. To posunęło się stanowczo za daleko…
- Nie podobało Ci się?- Zapytał bez cienia skrępowania.
- Nie o to chodzi…- Mruknęłam zrezygnowana, ruszając do
drzwi.
- Poczekaj! Porozmawiaj ze mną!- Zawołał zeskakując z łóżka
i szukając w pośpiechu ubrań.- Co zrobiłem nie tak?
Nie odpowiedziałam mu, tylko po prostu wyszłam, zamykając za
sobą drzwi. Szybko pokonałam korytarz dzielący mnie od drzwi głównych. W
międzyczasie sprawdziłam czy w kieszeniach spodni wciąż mam komórkę i klucze od
domu. W pośpiechu założyłam buty, słysząc trzask, dochodzący z pokoju Reity.
- Ayako!- Krzyknął na całe mieszkanie. Szybko wyszłam na
zewnątrz, nie oglądając się za siebie. Byłam już w połowie drogi do furtki, gdy
Reita wypadł na podwórko. Obróciłam się tylko na chwilę, by dostrzec, że był w
samych spodniach. Bez żadnej koszuli i butów na nogach.
- Ayako, o co chodzi?- Powiedział, dobiegając do mnie na
bosaka.- Co się dzieje? Znowu zrobiłem coś nie tak? Uraziłem Cię czymś?
Tak bardzo byłam na siebie zła. Tak bardzo chciałam mu
powiedzieć, że mnie też na nim zależy. Jednak zdrowie mojej siostry było dla
mnie w tym momencie najważniejsze. Moje szczęście się nie liczy.
- Nie, Akira. To ja popełniłam błąd. Nie powinnam była
dopuścić do tego… Przykro mi.
- Chodzi o to, że wczoraj za dużo wypiłem? Przepraszam,
Ayako. Ja Ci to wszystko wynagrodzę. Tylko proszę, nie odchodź…- Nie potrafiłam
spojrzeć w jego oczy. Obawiałam się dostrzec w nim ból i cierpienie. Tęsknotę i
żal. Wszystkie negatywne emocje, których ja byłam przyczyną.
- Akira, to koniec. Zapomnij o mnie. Zapomnij o tym wszystkim,
co się stało…
- Dlaczego?- Zapytał rozżalonym głosem, próbując zwrócić na
siebie moją uwagę. Nie wytrzymałam. Musiałam zrobić coś, czego będę żałować do
końca życia. To było jedyne wyjście.
- Reita, ja mam chłopaka. Nazywa się Eizo. To on opłaca
szpital, w którym leczona jest Kaori. Wyjechał w delegację do Europy, ma do
mnie wrócić w pierwszej połowie sierpnia. Przykro mi Akira, ale ja nie zostawię
go dla Ciebie…
I tak po prostu odeszłam, nie zaszczycając go nawet swoim
spojrzeniem. Złamałam mu serce. Wiem to doskonale. Nic innego nie potrafiłam
zrobić… Jest mi tak bardzo smutno…
28 VII
Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu go zostawiłam. Złamałam
serce, niczym najgorsza szmata i odeszłam… Akira nigdy mi tego nie wybaczy. Nie
mam pojęcia, co dalej zrobić z swoim życiem.
Eizo napisał mi maila:
„Kochanie,
Wracam w przyszłym
tygodniu. Mam nadzieję, że przywitasz mnie z wielkim entuzjazmem. W końcu
musisz być niesamowicie stęskniona za mężczyzną swojego życia, nieprawdaż?”
Moje życie to jedna wielka kaszana…
I co ja niby mam wskoczyć mu w ramiona z łzami w oczach?
Czego on w ogóle oczekuje ode mnie?...
Kurcze… Teraz znowu sms… Jeśli to kolejna wiadomość od Eizo
to chyba się zastrzelę.
„Co tam z Tobą, Ayako?
Od czterech dni nie dajesz znaku życia. Martwię się o Ciebie…”.
Ruki. Czyli jest jednak ktoś, kto przejmuje się moim losem.
„Żyję, ale chyba już
niedługo. Eizo wraca w przyszłym tygodniu. Oczekuje ciepłego i serdecznego
powitania. A ja nawet patrzeć na niego nie potrafię… ”- Odpisałam mu, chcąc wyżalić się z
swoich trosk.
„Bądź silna, Ayako.
Wymyślę coś by wyciągnąć Cię z tego bagna. Po prostu bądź cierpliwa i zaufaj
mi…”
Nie wiem czy to do końca dobry pomysł. Eizo jest
nieobliczalny. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałabym dla Rukiego to spotkanie z
moim chłopakiem.
Idę spać. Nie ogarniam już tego wszystkiego…
31 VII
To już jutro. Eizo wraca jutro do kraju. Dzwonił do mnie.
Mam na niego czekać na lotnisku, jego samolot ma wylądować około siedemnastej…
Czyli wychodzi na to, że już nie będę miała możliwości do
swobodnej rozmowy z Rukim. W ogóle będę musiała zerwać z nim kontakt. Skoro
tak, to odważę się na coś, czego w innych okolicznościach na pewno bym nie
zrobiła…
***
Jest 22:35. Ostatnie chwile mojej wolności właśnie dobiegają
końca. Postanowiłam ostatni raz spotkać się z Rukim. Napisałam do niego sms z
prośbą, by wyszedł na dwór. Czekałam na niego przed bramą na posesję Akiry.
- Ayako, stało się coś?- Usłyszałam jego zmartwiony głos.
- Ta…- Mruknęłam.- Eizo jutro wraca. Moja wolność się
kończy… Chciałabym przespacerować się spokojnie ten jeden, ostatni raz…
- Rozumiem. Chociaż nie do końca… Do czego jestem potrzebny
ci ja?
- Nie chcę być sama…- Powiedziałam szeptem i spuściłam wzrok
na ziemię.
- W porządku.- Usłyszałam dźwięk otwieranej furtki.- W takim
razie gdzie idziemy?
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szczęśliwa.
- Może do parku?- Zaproponowałam.
- Bardzo chętnie, ale ty prowadzisz. Nie mam pojęcia gdzie
to jest.
- A podobno masz tak świetną orientację w terenie, że nawet
GPS-a nie potrzebujesz…- Zażartowałam.
- Zapamiętaj sobie, Ayako. Nawet najlepszy sprzęcior ma
prawo do awarii…
Zaśmiałam się głośno. Ten chłopak był niesamowity. Jego
pogoda ducha i poczucie humoru były nie do opisania.
Spacerowałam tak z nim chyba dwie, albo i trzy godziny.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Śmialiśmy się z
przygód naszego dzieciństwa, które nawzajem sobie opowiadaliśmy.
- A ty wiesz, że jak byłem mały to mnie mój tata o mały włos
w pralce nie wyprał?- Powiedział, gdy już kierowaliśmy się z powrotem do domów.
- Żartujesz! Ale jak to?
- Ja to od zawsze strasznie ciekawski byłem. Kiedyś, jak
miałem może z sześć lat, zainteresowała mnie pralka. Moja mama właśnie włożyła
ubrania do środka i zostawiła otwarte drzwiczki. Czegoś tam zapomniała i wyszła
z pralni tego szukać. Ja w tym czasie wszedłem do tej pralki i zaplątałem się w
praniu. Chwilę później do pomieszczenia wszedł tata i myśląc, że mama
zapomniała nastawić pralkę, po prostu ją zamknął. Mało brakowało a załączyłby ją, a wtedy obracałbym się w bębnie, razem z
praniem.
- Jak to się skończyło?- Dopytywałam rozbawiona.
- Tata w końcu mnie zauważył, ale musiał rozkręcić
praktycznie całą pralkę, żeby mnie wyciągnąć. Bo te nieszczęsne drzwiczki się
zatrzasnęły i żadnymi siłami nie dało się jej otworzyć…
- Twoi rodzice musieli być wściekli…
- Tak. Dostałem szlaban na telewizor i wychodzenie na dwór,
przez tydzień. Masakra. Ale teraz przynajmniej mamy, co wspominać…- Dokończył z
uśmiechem.
- Nie wątpię.- Odparłam, podchodząc pod bramę swojego
podwórka.
No, tak.
W końcu nadszedł czas rozstania.
- Dziękuję Ruki. Nie wiesz nawet jak wielką przysługę mi
wyświadczyłeś…- Zaczęłam.
- Nie ma za co, Yuki. Chociaż tyle mogłem zrobić dla ciebie.
Nadal jednak twierdzę, że powinnaś powiedzieć wszystko Reicie. On strasznie
przeżywa twoje odejście.
- A który chłopak by nie cierpiał, gdyby dziewczyna
potraktowała go w tak okrutny sposób, jak ja?- Zadałam pytanie, wcale nie
oczekując na nie odpowiedzi. Po prostu podeszłam do niego i uściskałam
serdecznie, zaciągając się jego zapachem. Możliwe, że nie zobaczę go nigdy
więcej. Eizo, od jutra, nie odstąpi mnie na krok a Ruki wyjeżdża po wakacjach…
- Dziękuję…- Powiedziałam raz jeszcze na pożegnanie a
następnie ruszyłam do swojego domu.
Moje serce pękało z żalu. Wiedziałam, że właśnie tracę coś
naprawdę cennego. Kolejna wartościowa osoba znikała z mojego życia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz