środa, 6 listopada 2013

VI



10 VII

Drogi pamiętniku!
Od dwóch dni unikam Reity… Nie wiem co mam mu powiedzieć… Jak mam zachowywać się wobec niego… To wszystko jest strasznie skomplikowane… Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem będzie chyba zerwanie z nim kontaktu… Muszę po prostu wytrzymać do końca wakacji i poczekać aż wyjedzie w pogoni za sławą… Tylko czy dam radę?
Właśnie otrzymałam sms… Od Akiry:
„Ayako, strasznie przepraszam Cię za ostatni wieczór. Odezwij się proszę! Muszę z Tobą porozmawiać!”
Spojrzałam przez okno. Słońce zachodziło właśnie za horyzont. Zapowiadał się fantastyczny wieczór, który można by wykorzystać na długi  na spacer…
Idę…

                                                           ***
Jest 23.37… Leżę w łóżku i jak kretynka zastanawiam się czy odezwać się do Reity. Podczas mojego krótkiego spaceru zdążył wysłać do mnie chyba z 15 sms’ów i zadzwonić 25 razy…
Nie wiem co mam zrobić z tym faktem… Ech, mój telefon dzwoni po raz kolejny…
To Reita. Znowu… Nie ma opcji. Nie mam siły by z nim rozmawiać. Wyciszam telefon, idę pod prysznic i do spania. Jutro czeka mnie kolejny, długi dzień!

11 VII

Kochany pamiętniku!
To był bolesny dzień… Do pracy przyszłam trochę wcześniej niż zwykle. Weszłam na tyle cicho, że dziewczyny nie usłyszały mnie. Stały między regałami z perfumerią i zażarcie o czymś dyskutowały. Przyczaiłam się i podsłuchałam rozmowę Makoto i Sory, która bardzo mnie zdziwiła…
- Uwierzysz, że zna go od dziecka?- koleżanka z pracy zapytała naszą kierowniczkę.
- Ta, niektóre panny to mają szczęście…- odpowiedziała jej.
- Nie dość, że nieziemsko przystojny to jeszcze odważny. Miał tupet żeby tu przyjść i negocjować dla niej etat…- wtrąciła się Sora.
- Przyznam, że mnie to zaskoczyło ale raczej na tym skorzystałyśmy niż straciłyśmy…- odparła Makoto.
- Tak! Mamy bezpłatny wstęp na każdy ich koncert przez cały następny rok! Boże! Reita jest cudowny.
- Retia?- zapytałam na głos, zanim zdążyłam przemyśleć co robię. Kobiety wyskoczyły nagle zza półek speszone i szybko próbowały zmienić temat.
- Och, witaj Ayako! Dobrze, że jesteś. Mamy masę rzeczy do zrobienia!- kierowniczka spojrzała na mnie przerażona gestykulując przy tym zawzięcie.
Przemyślałam wszystko na szybko i w końcu dotarło do mnie… Zupełnie jak wiadro zimnej wody wylane na moją głowę…
Szukałam pracy w tej galerii. Byłam nawet w tym sklepie a każdy odmawiał mi przyjęcia na stałe. Nawet tutaj… Potem pojawił się Reita, któremu powiedziałam, że szukam pracy… W niedługim czasie zadzwoniono do mnie, że mam przyjść na rozmowę kwalifikacyjną, po której szybko mnie przyjęto mimo, iż nie miałam wykształcenia w handlu…
- Więc to jego sprawka, tak?- zapytałam powstrzymując łzy cisnące się do oczu.
- Ayako… To nie tak jak myślisz…- Makoto odezwała się drżącym głosem- On chciał dobrze…
- A kto go w ogóle prosił o pomoc?!- wrzasnęłam upokorzona- Myślałam, że jestem coś warta! Że dostrzegłaś we mnie kogoś wyjątkowego! A tu taki klops!- uderzyłam pięścią w regał, który zachwiał się niebezpiecznie.
- Ayako…- Makoto odezwała się ponownie.
- Odchodzę- wypaliłam nagle, po czym ruszyłam w stronę drzwi- Wybaczcie.
Opuściłam sklep i pędem puściłam się przez korytarz do drzwi głównych. Słone łzy spływały po moich policzkach. Czułam się okropnie! Upokorzona i zmieszana z błotem…
Reita jak mogłeś?!...

Akira dzwonił do mnie dzisiaj od samego rana. Naliczyłam 87 połączeń.. Nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać z tym draniem. Nie po tym jak mnie upokorzył…
Dzwonek do drzwi… Mam nadzieję, że to nie Reita bo chyba go zabiję… Idę spławić nieproszonego gościa.
                                                                       ***

Otworzyłam drzwi główne i tak jak się obawiałam, ujrzałam za nimi Akirę. Uśmiechnięty od ucha do ucha z paczką chipsów i 2-litrową Pepsi w rękach.
- Hejka Ayako! Dzwoniłem do Ciebie… Chciałem Cię przeprosić za ostatni raz. Głupio wyszło…
Gniew opanował całe moje ciało. Ręce trzęsły się mi niemiłosiernie a on ględził dalej…
- Od zawsze Cię lubiłem. Byłaś taka wesoła i pozytywnie zakręcona. Nie przejmowałaś się  zdaniem innych… Akceptowałaś mnie… Bez względu na wszystko. Chciałem Ci podziękować za to… I zapytać czy jest coś co mogę dla Ciebie zrobić w ramach przeprosin?
- Owszem… Jest coś co możesz dla mnie zrobić…- mruknęłam całkowicie tracąc panowanie nad sobą i zaciskając ręce w pięści. Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego ciemne oczy, w których kryło się zainteresowanie.
- Słucham?- powiedział spokojnie a mi momentalnie puściły nerwy.
- Wynieś się z mojego życia…
Sama się zdziwiłam, że udało mi się to powiedzieć…
- Proszę?- zapytał niedowierzając.
- Wynocha z mojego życia!- wrzasnęłam i pchnęłam go mocno do tyłu. Butelka wypadła z jego ręki i potoczyła się po ziemi a on wylądował na przeciwległej ścianie.- Musiałeś to robić? Wiesz jak się teraz czuję? Jak upokorzona i niedorobiona idiotka! Co Ty sobie myślałeś na siłę załatwiając mi tą pracę?! Wiesz jak okropnie mnie to zabolało, gdy się  dowiedziałam? Myślałam, że jestem coś warta a okazało się, że bez Twojej pomocy nigdy bym tej pracy nie dostała… Jestem nikim…
Wyrzuciłam z siebie wszystkie zbędne emocje. Chłopak przyglądał się mi przez chwilę. Kątem oka zerkałam na niego. Nie miałam odwagi spojrzeć mu prosto w oczy.
- Ayako…- zaczął skruszony. Wyciągnął do mnie ręce.  Jego głos zaczął się łamać. Zupełnie jak mi chwilę wcześniej.
- Złamałeś mi serce- powiedziałam, po czym wypchnęłam go za próg i głośno zatrzasnęłam drzwi. Zdążyłam jeszcze usłyszeć jego cichy szloch i krótkie „przepraszam”… Zaraz po tym zaczęłam głośno płakać…

13 VII

Kochany pamiętniku…
Pieniądze powoli się kończą a ja wciąż bez pracy… Przed chwilą dzwoniła do mnie Hanako… Wkrótce pierwsza operacja Kaori. Naprawdę ciężko jest udawać przed najbliższą rodziną, że u mnie wszystko w porządku, gdy prawda jest zupełnie inna… Nie mam pojęcia co dalej robić z swoim życiem. Chyba nie mam wyjścia. Muszę zadzwonić do Eizo…

14 VII

Pamiętniku!
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do Eizo… W skrócie wyjaśniłam mu całą sprawę. Pomijając oczywiście historię z Reitą. Mój chłopak widać bardzo przejął się moją sytuacją, bo obiecał od razu coś z tym zrobić… Ech… Z dziewczyny z ogromnymi planami i marzeniami na przyszłość stałam się zwykłą żebraczką… Masz Ci los…
                                                                      

***
Kilka minut temu otrzymałam sms od Eizo z prośbą, abym podała mu numer mojego konta w banku. Nie do końca rozumiem co też ten chłopak ma w planach, ale nie mam wyboru… Muszę całkowicie poddać się jego woli… Chyba wybiorę się na jakiś krótki spacer… I tak nie mam nic innego do roboty…

                                                                       ***
Po dwóch godzinach włóczenia się po parku postanowiłam wrócić do domu… Jakież było moje zdziwienie, gdy dochodząc pod bramkę swojego podwórka, ujrzałam taksówkę i kilka walizek ustawionych przy bramie wjazdowej sąsiedniej posesji.
„Czyżby Reita wyjeżdżał? ” przeszło mi przez myśl… W tym samym momencie jednak z domu wyszła cała jego rodzina z Akirą na czele. Już miałam zamiar uciec stamtąd jak najszybciej się dało, jednak na moje nieszczęście, dostrzegła mnie mama Reity.
- Witaj Ayako! Dawno Cię nie widziałam…
Chcąc nie chcąc trzeba było się przywitać. Odwróciłam się więc w ich stronę i starając się nie patrzyć na TEGO zdrajcę, zaczęłam:
- Dzień dobry Pani!
- Powiedz mi moja kochana jak Ci się żyje bez rodziny? Musi Ci być ciężko…
- Jakoś daję radę, ale wcale nie twierdzę, że jest łatwo….
- Tak, tak… Musisz się czuć bardzo samotna.
- Ta…- mruknęłam na odczepne- A co u Was? Jakaś wycieczka się szykuje?- zaśmiałam się nieco sztucznie.
- Och, tak!- zawołała uradowana kobieta.- Mój synek postanowił wysłać nas wszystkich na wakacje.
- Naprawdę?- zapytałam
- Tak. Jedziemy we trzy (Reita wychowywał się wśród kobiet- mieszka z mamą, babcią i starszą siostrą). W końcu odpoczniemy od problemów życia codziennego.
Ile bym dała żeby też móc tak wsiąść i wyjechać w świat, przed siebie- pomyślałam wtedy.
- A gdzie jedziecie?- zapytałam ponownie.
- Do Grecji. Wracamy końcem września.
- Czyli nie będzie Was ponad dwa miesiące?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. Mam nadzieję, że to będą udane wakacje.
- Na pewno tak- odpowiedziałam uśmiechając się do niej serdecznie.
W tym samym momencie z zaparkowanej obok taksówki wysiadł mężczyzna w młodym wieku i przyglądając się nam z zainteresowaniem, zapytał:
- Ruszamy? Jeśli mamy zdążyć na czas to lepiej było by już wyjechać…
- Ach tak! Oczywiście- odparła kobieta, po czym wszystkie wygodnie usadowiły się w samochodzie.
- Uważaj na siebie Akira.- przez uchylone okno usłyszałam głos jego matki.
- Dobrze mamo… Udanego wypoczynku.- Mruknął.
Korzystając z okazji postanowiłam zniknąć jak najszybciej z pola widzenia chłopaka.
- Udanej podróży!- zawołałam, gdy taksówka powoli ruszyła z miejsca, a kobiety w środku pomachały mi na do widzenia.
Samochód znikał właśnie zza zakrętem, a ja zrobiłam szybki obrót w miejscu i ruszyłam w stronę domu.
- Ayako…- usłyszałam głos tuż za sobą.
- Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać Panie Suzuki Akira- odburknęłam mu kąśliwie.
- Ale to jest ostatni moment, gdy możemy normalnie porozmawiać. Jutro, do południa, mają do mnie przyjechać chłopaki z zespołu…
- W takim razie życzę miłej zabawy- przerwałam mu i powoli ruszyłam z miejsca.
- Ayako… Proszę… Daj mi chociaż pięć minut…
- Masz dwie…- odpowiedziałam odwracając się do niego i mierząc go groźnym spojrzeniem.
W jego oczach dostrzegłam smutek i wahanie.
- Nie chciałem tego… Nie chciałem sprawić Ci przykrości… Teraz rozumiem jak musiałaś się poczuć, ale nie robiłem tego złośliwie. Widziałem, że jesteś przybita… Myślałem, że w ten sposób poprawię Ci humor… Ech… Ja  po prostu chciałem powiedzieć…
No i zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam.
Podniósł wysoko głowę i na całą ulicę wykrzyknął:
- Jestem skończonym debilem!
Usłyszała go chyba cała ludność w promieniu 5 najbliższych kilometrów.
- Reita! Co Ty wyprawiasz?!- rzuciłam się w jego stronę, zamykając mu usta ręką.- Wiem, że jesteś debilem, ale nie musisz z tego robić takiej sensacji…
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. Dopiero wtedy dotarło do mnie jaką gafę strzeliłam… No i nim się spostrzegłam, tarzaliśmy się ze śmiechu po zakurzonym chodniku…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz