15 VII
Drogi pamiętniku!
Eizo dotrzymał danego słowa. Dzisiaj rano sprawdziłam moje
konto internetowe. Wpłynęła na nie spora, ale to naprawdę spora, suma
pieniędzy. Od razu wyszłam, więc na miasto zapłacić rachunki i zrobić niezbędne
zakupy. Byłam już w drodze powrotnej, do domu dzieliło mnie dosłownie kilka
metrów. Zastanawiałam się właśnie, co zrobić sobie na obiad, gdy moje myśli
przerwały wrzaski i kłótnie, dochodzące z podwórka mojego sąsiada…
- Uruha! Rusz ten swój kościsty tyłek i pomóż w wnoszeniu walizek!-
Usłyszałam zdenerwowany męski głos, który zdecydowanie nie należał do Akiry.
- Chyba śnisz! Całą drogę musiałem znosić Twoje chrapanie i
mlaskanie, więc chyba mam prawo teraz do należnego mi odpoczynku?- Kolejny głos
rozległ się echem wokół. Zaciekawiona wspięłam się na palce i zerknęłam przez
masywne drewniane ogrodzenie, na podwórko sąsiada.
Pech chciał, że od razu zauważył mnie jeden z mężczyzn,
którzy się tam znajdowali. Wysoki czarnowłosy chłopak o równie czarnym
spojrzeniu, przyglądał mi się badawczo i niecierpliwie. Zupełnie jakby na coś
czekał.
- Autografy rozdajemy po koncertach…- Mruknął zezłoszczony w
moim kierunku. Popatrzyłam na niego jak na kretyna. Autografy? Co on sobie
wyobraża? Że ja niby innych zajęć nie mam jak uganianie się za bandą, jakiś
gwiazdorów?
W tym samym momencie skrzypnęły drzwi główne i w ich progu
pojawiła się znajoma mi osoba.
- Reita, mówiłeś, że nikt nas tu nie będzie nachodził…-
Marudził czarnowłosy, zerkając z niezadowoleniem raz na mnie, a raz na swojego
kolegę. Akira podążył wzrokiem za jego spojrzeniem i spotkał się z moim własnym,
uśmiechając się do mnie wesoło.
- Ayako! Jak miło! Co tam ciekawego słychać?- Ruszył w moją
stronę, całkowicie ignorując całe towarzystwo. Podszedł i otworzył furtkę,
gestem ręki zapraszając mnie do środka. Postawiłam kilka niepewnych kroków i
już po chwili znajdowałam się w gronie młodych mężczyzn, którzy przyglądali mi
się z wyraźnym zaciekawieniem.
- Byłam na zakupach…- Zaczęłam zerkając raz po raz na resztę
towarzyszy i unosząc lekko do góry kilka reklamówek, które z sobą niosłam.-
Usłyszałam jakieś kłótnie no i ciekawość wzięła górę…- Skończyłam czując, że
się rumienię.
- Ta…- Mruknął Akira zerkając w kierunku kolegów.- Ci to
potrafią narobić ambarasu…
- Wypraszam sobie!- Odezwał się jeden z nich. Wysoki i
szczupły o nieco dziewczęcym wyglądzie. Poznałam także jego głos. To musiał być
ten koleś, który narzekał na chrapanie i mlaskanie…- Ja mam bardzo spokojną
naturę…
- Chyba jak śpisz…- Mruknął kolejny z chłopaków klepiąc go
po ramieniu.
- Żartujesz, Kai? On nawet jak śpi jest głośniejszy niż
stado słoni w składzie porcelany!- Krzyknął dredziaty chłopak stojący najbliżej
mnie. Uśmiechnął się do mnie serdecznie a następnie wypiął język w kierunku
kolegi, z którego się naśmiewali.
- Dobra! Spokój chłopaki!- Zarządził Akira, przerywając tym
samym ich kłótnie.- To jest moja koleżanka a zarazem sąsiadka. Ayako Daishi.-
Nieśmiało uśmiechnęłam się do nich zerkając na każdego z osobna.
- A to moi kumple z zespołu…- Kontynuował Reita, wskazując
najpierw czarnowłosego, który był oburzony moim nagłym pojawieniem się za
ogrodzeniem.- Aoi, ten wypacykowany koleś to Uruha…- Chłopak z dziewczęcym
wyglądem strzelił przysłowiowego focha i wypiął język do Reity. On jednak
zignorował jego podchody i wymieniał dalej.- Następny jest Kai, a ten najniższy
to Ruki.
- Ma fajne włosy…- Powiedziałam cicho, sama nie wiedząc,
czemu. Chyba lepiej by było gdybym zostawiła to dla siebie.
Chłopak natomiast podszedł do mnie i pewnym ruchem objął
mnie ramieniem. Był mojego wzrostu, więc gdy zerknęłam na niego speszona, nasze
oczy były na tym samym poziomie, a jego twarz była bardzo blisko. Za blisko…
- Coś mi się wydaje, że zostaniemy przyjaciółmi…- Powiedział
wesoło, pokazując przy tym swoje równe uzębienie.
- Coś mi się wydaje, że ktoś tu chce wylądować w łóżku
szpitalnym…- Zażartował Retia, grożąc koledze palcem.
- Spoko, spoko. Przecież moja nowa koleżanka nie ma nic
przeciwko.- Powiedział dredziaty i znowu uśmiechnął się do mnie. Puścił mnie i
odsunął się na długość wyciągniętej ręki.- Prawda? Ayako?
- Yuki.- Palnęłam sama nie wiedząc, czemu. Rzadko, kto mówił
do mnie tym zdrobnieniem, ale cóż…
- Hę?- Ruki zerknął na mnie zaskoczony, a Retia przyglądał
się temu z dziwną miną.
- Możesz mówić do mnie Yuki.- Powiedziałam głośniej, czując
się nieco pewniej w ich towarzystwie.
Chłopak już otworzył usta, by coś powiedzieć, ale przerwał
mu dźwięk dzwoniącego telefonu. Znajoma melodia uświadomiła mi, że to ze mną
ktoś usiłuje się skontaktować. Odłożyłam, więc reklamówki na ziemię i drżącą
ręką sięgnęłam do kieszeni, wyciągając telefon. Żeby to tylko nie był Eizo…
- Przepraszam na moment…- Mruknęłam z grzeczności do reszty
i spojrzałam na wyświetlacz. Hanako… Całe szczęście.
- Słucham?- Odebrałam siląc się na spokojny ton.
- Ayako, kochana! Co tam u Ciebie?- Ciepły i serdeczny głos
mojej przybranej matki zabrzmiał w moich uszach.
- Wszystko w porządku. Jestem już dużą dziewczynką. Daję
radę.
Hanako zaśmiała się wesoło słysząc moją odpowiedź.
- Co z Kaori?- Zapytałam poważnym już tonem, modląc się w
duchu, by wszystko było dobrze.
- Właśnie w tej sprawie dzwonię…
Serce podeszło mi do gardła. Nawet nie zwróciłam uwagi, że z
nadmiaru emocji, wolną ręką złapałam ramię Reity i ścisnęłam, bojąc się, że
upadnę słysząc, co Hanako ma mi do powiedzenia.
- Jutro przeprowadzony będzie pierwszy zabieg. Kaori prosi
byś trzymała za nią kciuki…
- Oczywiście… Nie ma sprawy…- Wyrzucałam z siebie pojedyncze
słowa, wstrzymując łzy cisnące się mi do oczu. Reita widząc, co się ze mną
dzieje, uwolnił swoje ramię od mojego uścisku i po prostu objął mnie, mocno
przytulając do siebie.
- Czy ja mogę… Porozmawiać z nią?- Zapytałam niepewnym
głosem.
- Chyba tak. Siedzę właśnie obok niej… Poczekaj, zapytam czy
da radę… Wiesz… Ona jest osłabiona po tych wszystkich badaniach i testach.
- Rozumiem.
Usłyszałam szelest w słuchawce i stłumione pytanie Hanako
skierowane do mojej młodszej siostry.
- Kao, kochanie, chcesz porozmawiać z Ayako?
- Tak! Bardzo!- Usłyszałam jej cichą odpowiedź, a po chwili
kolejny szelest. Z niecierpliwością oczekiwałam na to, kiedy w końcu będę mogła
usłyszeć jej miły głosik- Ayako?- Niepewne pytanie rozległo się po chwili w
słuchawce.
- Tak, to ja.- Odpowiedziałam trzęsącym się głosem.
- Bardzo tęsknię za Tobą.- Kolejne słowa, które całkowicie
wyprowadziły mnie z równowagi. Przylgnęłam do Reity jeszcze mocniej, a on
zerknął na mnie zaskoczony.
- Ja też za Tobą tęsknię…- Wyszeptałam czując jak ciepłe łzy
powoli zaczynają spływać po moich policzkach.- Nie mam z kim się kłócić o
kolejność użytkowania łazienki, sama z sobą nie potrafię też zrobić bitwy na
poduszki. Nie mam nikogo kto mógłby chodzić ze mną na zakupy opowiadając przy
tym jak to koleście z The Gazette są odjazdowi…
Aoi spojrzał na mnie zdziwiony, po czym uśmiechnął się
delikatnie. Ja mówiłam dalej. Musiałam powiedzieć jej to wszystko. To jak
bardzo brakuje mi jej w moim życiu…
- Nie mam z kim trenować gry na skrzypcach, bo grać tak dla
samej siebie to żadne wyzwanie, nie ma nikogo kto by wysłuchał co mnie dręczy i
potrafił jednym głupim tekstem rozładować napięcie i stres w którym wciąż żyję.
Nie masz nawet pojęcia jak bardzo mi Ciebie brakuje…- Skończyłam wypowiedź
łamiącym się głosem. Czułam dreszcze targające całym moim ciałem…
- Ayako… Nie wiem, co powiedzieć…- Odezwała się Kaori
zaskoczona, tym, co usłyszała.
- Obiecaj mi jedno…- Zaczęłam
- Tak?
- Nigdy się nie poddasz i wrócisz do mnie… Cała i zdrowa…
- Oczywiście, że wrócę Ayako. Oczywiście… Jesteś moją
kochaną siostrzyczką. Nie mogę zostawić Cię samej. Nie poradzisz sobie beze
mnie w życiu…- Powiedziała żartem, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tak masz rację, bez Ciebie jestem nikim a moje życie nie
ma sensu…- Odpowiedziałam poważnym tonem, ale Kaori chyba odebrała to jako złośliwe
skomentowanie jej wypowiedzi, bo zaraz zaczęła się tłumaczyć.
- Nie, no co Ty, Ayako… Ja nie…
- Ciii…- Uciszyłam ją szybko i skończyłam to, co zaczęłam.-
Masz rację Kaori. Moje życie nie ma sensu bez Ciebie, ponieważ to Ty jesteś
moim życiem. Więc moje dalsze istnienie nie będzie w ogóle możliwe bez Ciebie.
Pamiętaj o tym. Nie możesz mnie zawieźć…
- Ayako…- Zaczęła ponownie zaskoczonym głosem.- Zobaczysz,
będzie dobrze.
- Tak. Wiem to doskonale. Jesteś silną dziewczyną. Wierzę,
że sobie poradzisz…
W tle usłyszałam głos Hanako. Kaori odezwała się ponownie.
- Yuki… Ja muszę już kończyć. Uważaj na siebie i nie martw
się o mnie.
- Ty też na siebie uważaj. Wszyscy uważajcie. Uściskaj ode
mnie Junzo i Hanako…
- Dobrze… No to pa.
- Kocham Cię.- Powiedziałam na wydechu zanim jeszcze Kaori
się nie rozłączyła.
- Ja Ciebie też, Ayako. Ja Ciebie też…
- Pa…- Powiedziałam i rozłączyłam się. Schowałam telefon do
kieszeni i spuściłam wzrok na ziemię. Z nadmiaru emocji nie mogłam złapać
powietrza. Wykonałam kilka głębokich wdechów, próbując opanować trzęsące się
dłonie.
- Ayako, wszystko w porządku?- Poczułam lekki ucisk na swoim
ramieniu. No, tak. Reita w końcu wciąż mnie obejmował.
- Tak. Przynajmniej tak mi się wydaje.- Mruknęłam
wyswobadzając się z jego uścisku.
- Tak właściwie to, dlaczego Twoja rodzina wyjechała?
Dlaczego płakałaś rozmawiając z siostrą? Co się w ogóle dzieje?
- Muszę już iść Reita. Może kiedyś będę miała dość siły, by
wyjaśnić Ci to wszystko.- Następnie spojrzałam w kierunku jego kolegów i
uśmiechnęłam się delikatnie.- Miło mi było Was poznać.
Schyliłam się i
szybko pozbierałam reklamówki leżące na ziemi by zaraz po tym ruszyć w kierunku
furtki.
- Miłego dnia Akira…- Mruknęłam i po prostu poszłam w swoją
stronę…
16 VII
Pamiętniczku!
Dziś dzień pierwszej operacji Kaori. Ma się ona odbyć o
jedenastej w nocy, mojego czasu. Nerwy i emocje nie pozwalają mi spokojnie
usiedzieć w miejscu. Poza tym, słońce świeci dziś tak pięknie, że chyba wybiorę
się na zewnątrz popracować w ogrodzie…
***
Jest 22.30. Jeszcze pół godziny dzieli moją młodszą siostrę
od operacji… Oby wszystko się udało… Mój dzisiejszy dzień minął w nieco
płaczliwej atmosferze. Tak jak postanowiłam sobie rano, około piętnastej wybrałam
się do ogrodu w celu uporządkowania go. Upięłam włosy w wysoki kucyk z tyłu
głowy, żeby długie kosmyki nie przeszkadzały mi w pracy. Ubrałam się w krótkie
spodenki i koszulkę z jakimś kolorowym nadrukiem, wzięłam sekator w ręce i
ruszyłam do dzieła. Czas płynął mi bardzo szybko, a co najważniejsze, w ogóle
nie odczuwałam zmęczenia, mimo, iż miałam wyczerpujące zajęcie do wykonania.
Właśnie przycinałam jedno z kilku krzewów posadzonych przy ogrodzeniu,
dzielących moją posesję z podwórkiem Akiry, gdy usłyszałam znajomy głos.
- Hejka Yuki! Nie boisz się pracować tak ciężko na takim
skwarze?- Podniosłam wzrok i zmrużyłam oczy oślepione promieniami słońca. Ruki
stał niedbale oparty o drzewo rosnące
naprzeciwko i przyglądał mi się z zainteresowaniem.
- Nie. Poza tym ogród wymaga pielęgnacji, a ja nie lubię
siedzieć bezczynnie.- Odparłam zerkając niego.
- No tak, racja.- Odpowiedział wciąż przyglądając mi się
dziwnym wzrokiem. Nie wytrzymałam i zapytałam go w końcu:
- Co się mi tak przyglądasz? Mam coś na twarzy, czy jak?
Chłopak nieźle się speszył, bo momentalnie na jego policzki
wyskoczyły urocze rumieńce a on sam spuścił wzrok, szukając czegoś po ziemi.
- Nie. Ja tak w sumie… - Zaczął niepewnie, zabawnie się przy
tym jąkając.- Chłopaki grają w jakieś durne gry. Nudzi mnie to strasznie. Nie wiem,
co mam z sobą zrobić. Zauważyłem Cię przez okno i tak wyszedłem zagadać… Jeśli
Ci to przeszkadza to już sobie idę…
Strasznie głupio się poczułam. Ruki w końcu nie zrobił mi
nic złego…
- Masz ochotę na ciasto owocowe?- Zagadnęłam do niego
uśmiechając się mile.- Kupiłam dziś rano…
- Zapraszasz mnie na ciasto?- Zapytał zaskoczony.
- Jeśli tylko masz ochotę, to tak.
- W takim razie bardzo chętnie.- Odpowiedział i ruszył w
kierunku furtki na podwórku Akiry. Wyszłam mu na spotkanie i czekałam spokojnie
aż znajdzie się u mnie.
- Jestem.- Powiedział wesoło po paru minutach.
- Nie zabłądziłeś po drodze?- Zapytałam żartem, a on
uśmiechnął się do mnie i odpowiedział:
- Mam świetne rozeznanie w terenie. Nawet GPS-a nie
potrzebowałem.
Zaśmiałam się serdecznie i gestem ręki pokazałam mu, by
szedł za mną. Wprowadziłam go przez drzwi główne do domu, a następnie
skierowaliśmy się do salonu.
- Poczekaj tu na mnie grzecznie. Skoczę tylko umyć ręce i
zaraz przyniosę ciasto i jakiś sok. Co Ty na to?
- Jestem za.- Odpowiedział spokojnie siadając na kanapie.
Jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Odświeżyłam się w
łazience, a następnie przeszłam do kuchni i ukroiłam kilka kawałków ciasta,
układając je na jasno zielony talerz, który naszykowałam sobie wcześniej.
Wyciągnęłam też dwa mniejsze talerzyki i łyżeczki. Do wysokich i
przeźroczystych szklanek nalałam soku pomarańczowego i przekładając to wszystko
na tackę, skierowałam się do salonu.
- Proszę bardzo.- Powiedziałam wykładając na stolik wszystko,
co przyniosłam i odkładając tackę na bok.
- Apetycznie wygląda…- Powiedział Ruki patrząc na ciasto
ułożone na talerzu.
- W takim razie, na co czekasz? Częstuj się…- Nie trzeba
było dwa razy mu powtarzać. Chłopak od razu wziął mały talerzyk i nałożył sobie
kawałek ciasta. Chwycił łyżeczkę i zabrał się za pałaszowanie słodkości.
- Reita martwi się o Ciebie…- Mruknął po chwili milczenia,
wpatrując się intensywnie w róg stołu.
- Nie ma, o co… Jestem już dużą dziewczynką i potrafię
radzić sobie z problemami…- odpowiedziałam unikając jego wzroku.
- Zdaję sobie z tego sprawę… Pamiętaj jednak, przyjaciele są
od tego, aby wspierać nas w trudnych chwilach. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale
czasem lepiej się cierpi, wiedząc, że obok nas jest ktoś, kto rozumie nasz ból…
Popatrzyłam na niego zaskoczona, a on niepewnie uśmiechnął
się do mnie… Miał rację… Coś we mnie pękło…
- Nie chcę, żeby Akira wiedział… Nie chcę mieszać go w swoje
problemy… Nie chcę by swoje życie podporządkował niańczeniu mnie…- Wyrzucałam
pojedyncze zdania, próbując za wszelką cenę nie płakać.
- Co Cię dręczy, Ayako?- Zapytał patrząc na mnie intensywnym
wzrokiem. Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło… Do tej pory nie wiem, co mnie
podkusiło… Słone łzy zaczęły spływać po moich policzkach wielkimi strumieniami.
Zacisnęłam dłonie w pięści, podczas próby sklecenia jakiegoś sensownego zdania.
- Moja młodsza siostra, Kaori jest ciężko chora.- Zaczęłam.-
Jeśli w ciągu najbliższych sześciu miesięcy nie przejdzie kilku bardzo
kosztownych operacji, zupełnie straci wzrok. Rodzice zebrali całe swoje
oszczędności, aby ją ratować… To wciąż jednak było za mało…- Mówiłam urywanymi
zdaniami, nie patrząc na Rukiego.- Eizo poznałam na kilka dni przed tym, jak
Kaori się pogorszyło… On był… Znaczy… On jest synem najbogatszego
przedsiębiorcy w Japonii. Załatwienie leczenia w najdroższym szpitalu na
świecie, było dla niego błahostką. W zamian żądał tylko jednego… Mojej bezgranicznej
wierności…
Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Jego twarz zbladła
nagle, a oczy wygasły ukazując pustkę, która całkowicie je opanowała.
- Tak, właśnie…- Mruknęłam.- Jestem jego własnością do końca
moich dni. Sprzedałam się… W zamian za przyszłość mojej siostry…
- Ayako…- Mruknął prawie, że bezgłośnie.
- Tak, wiem. Jestem beznadziejna… Nigdy sobie nie wybaczę
tego jak pokierowałam moim życiem. Mogłam zostać słynną skrzypaczką. Egzaminy
kończące zdałam najlepiej z całego rocznika, zostałam przyjęcia na mój
wymarzony kierunek studiów… Rzuciłam to wszystko w cholerę i stałam się
marionetką. Tak, dokładnie. Zostałam kukiełką Eizo, która jest na każde jego
zawołanie. A wszystko przez chorobę, która może odebrać szczęśliwe jutro mojej
siostrzyczki…
- Ayako…- Chłopak odezwał się ponownie, wciąż patrząc na
mnie tym swoim intensywnym wzrokiem.- Reita powinien wiedzieć…
- Nie!- Poderwałam się z siedzenia i doskoczyłam do niego w
jeden chwili, łapiąc go za ramię i ściskając mocno.- On nie może wiedzieć, rozumiesz?
Nie może się dowiedzieć…
- Kobieto! Nie mam pojęcia, dlaczego nie chcesz żeby on
wiedział… Mogę się założyć, że z chęcią by Ci pomógł…
- I właśnie dlatego, nie może się dowiedzieć…
Na twarzy mężczyzny malowało się zdziwienie.
- Nie rozumiem.- Odparł i wyswobodził się z mojego uścisku,
przyglądając mi się badawczo.- Wytłumacz mi to.
Westchnęłam. Skoro powiedziałam A, to trzeba było powiedzieć
B.
- Akira ma za dobre serce. Nie chcę go wykorzystywać. Wiem,
że byłby gotów zrobić wszystko by mi pomóc. Nawet poświęcić swoją karierę. A do
tego nie mogę dopuścić. Sama wpakowałam się w to bagno i sama się z niego
wygrzebię…
- Czyli on też nie jest Ci obojętny, prawda?
Zamrugałam kilkakrotnie słysząc to pytanie. Co miało znaczyć
określenie „też”? Spojrzałam na niego zaskoczona. Chyba zrozumiał, o co chodzi,
bo odezwał się krótko.
- Nie jestem ślepy. Przecież to widać jak na dłoni.
- Co widać?- Zapytałam drżącym głosem.
- Że on Cię kocha.
Setki myśli, które do tej pory zapełniały mój umysł,
uleciały nagle niczym balon przebity igłą. W płucach zabrakło mi powietrza, musiałam,
więc wykonać kilka głębszych oddechów. Głowę opuściłam w dół, między kolana i
zaczęłam miarowo nabierać powietrza.
- Dobrze się czujesz?- Zapytał Ruki
- Ja…- Zaczęłam niezbyt składnie.- Myślę, że… Tak. Nic mi
nie jest…
Chłopak delikatnie poklepał mnie po plecach.
- Będzie dobrze. Zobaczysz…- Powiedział spokojnym głosem.
Chciałam mu podziękować za słowa pocieszenia, ale nie pozwolił mi na to jego
telefon, który zaczął hałaśliwie dzwonić. Ruki uśmiechnął się do mnie
niepewnie, po czym wyjął z kieszeni komórkę i odebrał.
- Co tam Reita?- Rozpoczął rozmowę bez zbędnych ceregieli.-
No, nie mówcie mi, że dopiero teraz zorientowaliście się, że mnie nie ma…-
Odpowiedział rozbawiony. Usłyszałam kolejne stłumione pytanie Akiry.- Jestem u
Ayako…- Chwila ciszy.- Jak to skąd się tu wziąłem? Zaprosiła mnie na ciasto. I
powiem szczerze, nie żałuję. Jest nieziemskie.- Głos Akiry był coraz
wyraźniejszy. Czyżby się zdenerwował?- A co ja jej adwokat? Zadzwoń do niej i
sam się zapytaj!
Zaskoczona spojrzałam na Rukiego, a on zasłaniając dłonią
głośnik telefonu wyszeptał:
- On chce tu przyjść…
Dotknęłam opuszkami palców swojego policzka. Wciąż był mokry
od łez. Bardzo powoli zaprzeczyłam głową, licząc na to, że dredziaty coś
wymyśli.
- Nie ma mowy Reita!- Mruknął po chwili do telefonu,
puszczając do mnie perskie oko.- Ayako jest moja na całe dzisiejsze popołudnie
i nie mam zamiaru z nikim się nią dzielić. Zrozumiano? Bardzo się cieszę.
Następnie rozłączył się bez jakiegokolwiek wytłumaczenia.
Patrzyłam na niego przez kilka długich minut, całkowicie
przejęta tym, co właśnie się stało. Nie powiedział mu. Nie zdradził mnie przed
swoim najlepszym przyjacielem z zespołu. Postawił wszystko na jedną kartę i
wybronił całkiem obcą dla siebie osobę…
Ponownie spuściłam głowę między kolana, a po moich
policzkach popłynęły słone łzy.
- Dziękuję Ci, Ruki… Dziękuję…
Tylko tyle potrafiłam powiedzieć.
17 VII
Kochany pamiętniku!
Hanako dzwoniła dziś do mnie. Kaori dobrze przeszła operację.
Jest zmęczona i osłabiona, ale lekarze są dobrej myśli… Chociaż jedna rzecz,
która układa się poprawnie.
Dostałam także maila od Eizo… Chwalił się w nim swoimi
osiągnięciami… Nawet nie zapytał co u mnie… Jest mi smutno… Świat stracił dawną
barwę… Nie mam pojęcia co mam dalej zrobić ze swoim życiem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz