(Gdyby ktoś nie wiedział o co
chodzi: w prologu Kaori zaczęła czytać pamiętnik swojej siostry. Reszta
opowiadania będzie pisana w narracji pierwszoosobowej i będzie to nic innego
jak treść pamiętnika Ayako… pozdrawiam ;*)
06 III
Mój drogi pamiętniku!
Chyba tak trzeba zacząć pisząc
pamiętnik, prawda?
Nie mam na ten temat bladego
pojęcia. To psycholog kazał mi wylewać smutki poprzez pisanie swoich wspomnień
i myśli… Twierdzi, że w ten sposób uspokoję swoje zszargane przeszłością nerwy
i będę mogła spokojniej patrzeć w przyszłość…
Tak więc, zaczynam…
Nazywam się Ayako Daishi i
dokładnie miesiąc temu skończyłam 23 lata… Od 21 lat mieszkam w Japonii z moimi
przybranymi rodzicami i siostrą.
Historia mojego doczesnego życia
nie jest zbyt kolorowa.
W kraju z którego tak naprawdę
pochodzę nazywałam się Eliza Janosz. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym,
gdy miałam niecałe dwa lata… Moją przyszłością miał być sierociniec, bowiem mój
tata był jedynakiem a jedyna siostra mojej mamy wyszła za mąż za japończyka i
wyjechała z nim za granicę kilka lat przed moimi narodzinami… Na moje szczęście
ciocia Hanako dowiedziała się o mnie i z pomocą ludzi z opieki społecznej udało
się jej zaadoptować mnie. Zaraz po załatwieniu wszystkich spraw wyjechałyśmy do
Japonii. Tak więc jako kilkuletnia dziewczynka musiałam się zmierzyć z
przeciwnościami losu i całkiem innym dla mnie światem. Moja przybrana matka zmieniła
mi imię, jako początek nowego życia… Ona również po ślubie i zamieszkaniu tutaj
zmieniła imię z Magdaleny na Hanako. Dla mnie wybrała imię Ayako, które oznacza
„barwne dziecko”. Chciała w ten sposób spróbować zmienić moją przyszłość. W
Japonii wierzy się bowiem, że znaczenie imienia może pomóc w przyszłości. Moje
życie było smutne i ciężkie, więc liczyła, że dzięki temu zdoła „pokolorować”
mój świat…
Język
japoński sprawiał mi na początku lekkie trudności, jednak z czasem udało się mi
go perfekcyjnie opanować. Dzieci z sąsiedztwa zaakceptowały mnie i nawet
zaprzyjaźniły się ze mną. Gdy miałam siedem lat mój wuj Junzo przypadkowo
odkrył mój talent muzyczny… Okazało się, że mam we krwi grę na skrzypcach.
Bardzo szybko opanowałam wszystkie niezbędne chwyty i w ciągu dwóch następnych
lat nauczyłam się wszystkiego co przeciętna, nieuzdolniona osoba, uczy się
około pięciu lat… W międzyczasie na świat przyszła moja przybrana siostra
Kaori… Pamiętam jak rodzice przywieźli ją ze szpitala i mogłam zobaczyć ja po
raz pierwszy… Podeszłam do niej i zajrzałam w jej prześliczną, drobną twarzyczkę.
A ona otworzyła swoje ciemne oczka i złapała mnie nagle za palec, którym
gładziłam jej piękną buzię… Niesamowite uczucie… Nareszcie poczułam, że mam dla
kogo żyć…
Cóż
mogę jeszcze o sobie napisać? Nie raz już słyszałam pytanie: „Tęsknisz za
rodzicami?” albo „Na pewno brakuje Ci tradycji i pamiątek z kraju, z którego
pochodzisz…?”. Nikt nie potrafi zrozumieć, że przenosząc się tutaj miałam kilka
lat. Nie byłam świadoma tego co się dzieje wokół mnie… Tak naprawdę nie
pamiętam nawet jak wyglądali moi biologiczni rodzice. Tak, wiem jak to okropnie
brzmi, ale nie wiem czy moja mama była wysoka czy niska. Nie wiem czy mój tata
był przystojny czy raczej przeciętnej urody. Nie wiem jak lubili spędzać
wspólny czas i czy cieszyli się, gdy pojawiłam się na świecie… Pamiętam tylko
przebłyski wspomnień i obrazy: bladoniebieską sukienkę mojej mamy, którą bardzo
lubiła. Zapach herbaty z sokiem malinowym, którą każdego wieczoru wypijał mój
tata… Tylko tyle mam ze swojej przeszłości…
A teraz?
Zostały mi jeszcze trzy miesiące
do zakończenia ostatniego semestru Szkoły Muzycznej, do której uczęszczam a
później… No właśnie? Co będzie później?
Moje życie jest jedną wielką
niewiadomą i nie wiem jak się ono zakończy…
17 III
Drogi pamiętniku!
Życie jest jednak niesprawiedliwe…
Dzisiejsze popołudnie spędziłam
przed telewizorem razem z moją młodszą siostrą. Oglądałam jakiś nudny program
rozrywkowy a Kaori przeglądała gazetę. Nagle, bez konkretnego powodu, wrzasnęła
na całe gardło:
- Ayako! Natychmiast przełącz na
53!
Z zaskoczenia aż podskoczyłam w
fotelu.
- Co?- zapytałam wciąż zszokowana-
po co?
- Nie zadawaj głupich pytań!!!-
powiedziała z naciskiem i spiorunowała mnie wzrokiem. Posłusznie chwyciłam
pilot i zmieniłam na wybrany przez nią kanał. Przez kilka sekund wpatrywałam
się w ekran telewizora nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Tak naprawdę nie
chodziło o to kogo zobaczyłam, ale o to, że osoby koncertujące po drugiej
stronie mojego telewizora interesują Kaori. Zawsze byłam przekonana, że jej
idolami są Pokemony albo takie tam inne stworki, a tu proszę… Wyrasta mi dziewczyna.
- Czy oni nie są fantastyczni?-
zapytała wpatrzona w piątkę wydzierających się w niebogłosy chłopaków.
- Tak, są całkiem nieźli…-
odpowiedziałam chcąc szybko zmienić temat.
- I pomyśleć, że jeden z nich
mieszkał niedaleko nas!- krzyknęła z entuzjazmem, klaszcząc w ręce. Fakt… Reita
mieszkał kiedyś po sąsiedzku… Miałam okazję nawet zaprzyjaźnić się z nim… To on
jako pierwszy okazał mi sympatię… Miałam wtedy pięć lat a mój latawiec utknął
na jednej z najwyższych gałęzi drzewa w moim ogrodzie… Dwunastoletni wówczas
Akira bez problemów wspiął się na nie i ściągnął dla mnie latawiec… Parę razy
później mogłam również liczyć na jego pomoc, a jako głupie i niedoświadczone
dziecko, uważałam go za swojego najlepszego przyjaciela… Oczywiście do momentu
zanim nie rozpoczął kariery i nie wyjechał w pogoni za sławą… Wtedy
zrozumiałam, że nasza sympatia była jednostronna. On wcale nie był
zainteresowany moją osobą…
- Ayako, co z Tobą?- zapytała
Kaori przyglądając się mi z zainteresowaniem. Mimo, iż w jej żyłach płynęła
polsko-japońska krew, Kaori urodę odziedziczyła po matce. Może dlatego właśnie
tak bardzo ją kochałam. Miała podobne rysy twarzy, więc nie różniła się ode
mnie, dlatego naprawdę byłyśmy jak siostry… Różnił nas tylko kolor oczu i
włosów… Jej długie i idealnie proste czarne pasma były spięte w koński ogon a
jej czekoladowe oczy otaczały zalotne rzęsy w takim samym kolorze…
Spojrzałam w okno i dostrzegłam w
nim swoje odbicie… Kasztanowe fale z domieszką czerwieni, która została mi po
ostatnim farbowaniu… Zielone oczy otoczone ciemnymi rzęsami i śniada cera nieco
kontrastująca z odcieniem włosów.
- Ayako?- moja siostra po raz
kolejny spróbowała ściągnąć mnie na ziemię.
- Nic mi nie jest Kaori- odparłam
odwracając wzrok od okna i wstając z krzesła- Idę się przejść- dodałam, po czym
szybkim krokiem opuściłam pomieszczenie…
Spacerując
ulicami miasta zastanawiałam się dlaczego tak właśnie musi być? Jedni mają
wszystko czego zapragną, a inni muszą walczyć o swoje… Ech, życie… Spojrzałam w
niebo. Zaczęło się już robić naprawdę ciemno, postanowiłam więc wracać do domu.
Całkowicie zamyślona szłam przed siebie wpatrzona w czubki swoich fioletowych
trampek. Nie zauważyłam wysokiej sylwetki postawnego mężczyzny, która nagle
pojawiła się przede mną. Wszystkie zmysły zawiodły mnie w tym samym czasie i
nim zdążyłam cokolwiek zrobić, z impetem wpadłam na stojącego przede mną
chłopaka. Na moje nieszczęście odbiłam się od niego z dużą siłą i upadłam na
ziemię tłukąc się boleśnie…
- Au!- wysyczałam masując obolałe
kolano.
- Trzeba patrzeć gdzie się idzie-
usłyszałam nad sobą niski, męski głos i spojrzałam w górę.
- Przepraszam- powiedziałam
szczerze wpatrując się w czarne oczy wysokiego i przystojnego chłopaka.
Przeczesał ręką swoje czarne włosy rozwiane przez letni marcowy wiatr i
wyciągając rękę w moją stronę powiedział:
- Wszystko w porządku. Koniec
końców to ty jesteś napastnikiem i ofiarą.
Zerknęłam na niego po raz kolejny
i uśmiechnęłam się nieśmiało przyjmując pomocną dłoń. Chłopak odwzajemnił
uśmiech, gdy już stałam wyprostowana i otrzepywałam się z pyłu.
- Co taka ładna dziewczyna robi
tutaj o tak późnej porze?- zapytał przyglądając mi się z dziwnym
zainteresowaniem.
- Spaceruję.- odparłam krótko.
Powoli zaskoczenie spowodowane zderzeniem zaczęło mijać, ale w serce wdarło się
kolejne uczucie. Strach. Przecież jest noc, a ja stoję sama naprzeciwko obcego
mężczyzny, który pstryknięciem palców mógłby powalić mnie na ziemię…
- Ja… Muszę… Iść…- wyjąkałam
niepewnie.
- Dlaczego tak dziwnie mówisz?-
zapytał zbliżając się do mnie.
Cofnęłam się do tyłu cała się
trzęsąc a kiedy już miałam ochotę odwrócić się i uciec gdzie pieprz rośnie,
chłopak odezwał się po raz kolejny. Tym razem w jego spojrzeniu dostrzegłam…
zrozumienie…? Tak, chyba tak mogę to określić.
- Zimno Ci?- zapytał patrząc na
mnie ze współczuciem. Nie mogłam pokazać mu, że się boję…
- Tak. Trochę.- skłamałam gładko
próbując delikatnie oddalić się od niego. Chłopak wykonał nagły ruch ręką a ja
ze strachu zakryłam twarz dłońmi.
- Wszystko w porządku?- usłyszałam
zaniepokojony głos towarzysza i zebrałam się na odwagę by na niego spojrzeć.
Przyglądał się mi ze zdziwieniem a w rękach trzymał swoją bluzę, którą jeszcze
parę sekund temu miał na sobie. Wyciągnął ją w moim kierunku, wciąż
przyglądając się mi z zaciekawieniem.
- Proszę. Mówiłaś, że Ci zimno…
W ten prosty sposób dowiedziałam
się, że jestem idiotką a on dżentelmenem… Naprawdę niezła kretynka ze mnie,
prawda? Tak więc, przyjęłam ofiarowane przez niego ubranie a mój nowy kolega
zaproponował mi odprowadzenie do domu.
- Jestem Eizo Miyamoto- powiedział po chwili milczenia.
- Ayako Daishi- odparłam posyłając mu
najpiękniejszy uśmiech na jaki tylko mogłam się zdobyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz