środa, 6 listopada 2013

XI



14 VIII

- O matko! Mój łeb!- Czyjś jęk dochodzący zza niedomkniętych drzwi, zbudził mnie z mocnego snu.
- Trzeba było tyle pić?- Akira odezwał się z sarkazmem w głosie.
- No wiesz, ja nie miałem tyle szczęścia, co Ty. Nie miałem przy sobie żadnej ślicznej laseczki, która dopilnowałaby mojej trzeźwości.- Dopiero wtedy poznałam głos Uruhy. Przetarłam zmęczone oczy i powoli wstałam z łóżka, podczas gdy gwar na korytarzu ucichł. Chłopaki musieli przenieść się ze swoim biadoleniem gdzie indziej. Zaścieliłam łóżko a następnie przebrałam się w jeansy i koszulkę z kolorowym nadrukiem. Wyszłam do łazienki, aby umyć twarz i uczesać włosy, a zaraz potem ruszyłam w kierunku kuchni.
- Cześć chłopaki!- Zawołałam radośnie, przekraczając próg pomieszczenia. Ruki ze zbolałą miną złapał się za głowę, Kai oparł głowę o stół i zamarł w bezruchu, Aoi przyłożył palec wskazujący do ust prosząc mnie o ciszę, a Uruha… Ech… Uruha jak to Uruha. Znalazłam go klęczącego na podłodze, z głową włożoną do otwartej lodówki.
- Jak zimno i przyjemnie…- Bełkotał coś pod nosem, wywołując tym szeroki uśmiech na mojej twarzy.   
- Widzę, że zaszaleliście na całego.- Powiedziałem ciszej, podchodząc od Akiry, który parzył popołudniową kawę.
- Ayako…- Mruknął Ruki zachrypniętym głosem.- Dlaczego mnie nie powstrzymałaś?...
- Uwierz mi, Ruki. Nie miałabym najmniejszych szans. Gdy w grę wchodzi alkohol, jesteś maszyną nie do powstrzymania…- Odpowiedziałam poważnym głosem a Akira zaśmiał się wesoło, dławiąc się przy tym swoją kawą.
- Nie dobra Ayako, nie dobra…- Mruczał Ruki masując swoje skronie.
- Akira, zrób mi tam kawy…- Wtrącił się Uruha zaglądając na nas zza drzwi lodówki.
- Jasne.- Odparł Reita, uśmiechając się przy tym chytrze.
- Ayako…?- Głos Kaia wydobywający się spod blatu, sprowadził mnie na ziemię.
- Tak?- Zapytałam, podczas gdy Akira przygotowywał napój dla Uruhy.
- Strasznie wczoraj narozrabialiśmy?
- Nawet nie.
- Co to znaczy „nawet”?- Dopytał się zaglądając na mnie, podkrążonymi oczyma.
- Zawsze mogło być gorzej.- Mruknęłam szczerze, wzruszając przy tym ramionami, a Aoi parsknął na to śmiechem.
- Szczera do bólu…- Wychrypiał mierząc mnie wzrokiem, a ja wypięłam mu język.
- Proszę, Uruha. Twoja kawa.- Odezwał się Akira podając koledze parujący kubek.
- Dziękuję Akira. Jesteś …- Zaczął, a następnie pociągnął jeden spory łyk napoju.- Jesteś najlepszym…- Chłopak skrzywił się nagle, jego oczy zrobiły się ogromne niczym dwa statki kosmiczne, a cała kawa, którą miał w ustach w spektakularny sposób (bardziej widowiskowy niż „występ ”niejednej fontanny) została wypluta na podłogę.- ONA JEST POSOLONA!- Wrzasnął rzucając kubkiem o ziemię.
- To kara za Twoje wczorajsze zaloty do Ayako!- Fuknął zadowolony Akira, po czym odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł z kuchni. Pozostali mężczyźni zapomnieli na chwilę o swoim kacu i śmiali się w niebogłosy z scenki, która miała miejsce parę sekund wcześniej. Nie muszę chyba wspominać, że Ruki miał największy ubaw. Zaskoczona całą tą sytuacją, zostawiłam ich w kuchni i ruszyłam szukać Akiry.
Znalazłam go po dłuższych poszukiwaniach. Siedział na schodach prowadzących na niewielki strych.
- Skąd wiedziałaś, że tu jestem?- Mruknął patrząc na mnie zaintrygowany.
- Te schody skrzypią, a z ciebie straszny wiercipięta jest.- Wyjaśniłam, wspinając się na odpowiedni stopień i siadając tuż przed chłopakiem.- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co takiego?- Zapytał, udając głupiego.
- Dlaczego tak potraktowałeś Uruhę? Przecież był pijany. Pewnie nawet nie pamięta, co wczoraj robił.
- To nie zwalnia go z obowiązku bycia solidarnym wobec kumpla z zespołu.
- Straszny zazdrośnik z ciebie. Zaczynam się bać…- Powiedziałam żartem, chcąc rozładować napięcie. Chłopak wziął jednak moje lęki na poważnie, bo już po chwili poczułam jak obejmuje mnie ramionami a jego podbródek opiera się na mojej głowie.
- Nie chcę żebyś musiała się mnie bać. Nie chcę byś w ogóle musiała się czegokolwiek bać. Chcę jedynie chronić to, co najcenniejsze w moim życiu. Ciebie. Czy to źle?
Całkowicie zabrakło mi słów. Poczułam silny ucisk w gardle, a po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Nie…- Wyszeptałam, z ledwością powstrzymując kolejny szloch.- Opieka nad kimś nie jest niczym złym, jeżeli tylko jest uzasadniona. Jestem wdzięczna za wszystko, co dla mnie robisz. Uważam jednak, że nie musisz obawiać się Uruhy. To dobry, choć nieco zakręcony, facet. Jestem pewna, że nigdy nie miał, nie ma i na pewno nie będzie mieć, złych zamiarów wobec mnie…
- Masz rację. Porozmawiam z nim i przeproszę go.- Powiedział, mocniej mnie do siebie przyciskając.- Ciebie też przepraszam.
- Nic się nie stało. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.- Zapewniłam go, wstając ze schodów.- Idź. Porozmawiaj z Uruhą. Ja zajmę się resztą naszych pijaków.- Zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie, zadowolona, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Wiedziałam, że Uruha i Akira też się dogadają. Byłam tego pewna.
Miałam rację. Podczas, gdy ja pomagałam doprowadzić się chłopakom do porządku, Akira i Uruha porozmawiali sobie szczerze i wyjaśnili wszystkie nieporozumienia. Późnym wieczorem siedzieliśmy już, więc wszyscy razem i oglądaliśmy jakąś nieznaną mi komedię. Kto by pomyślał? Do nieporozumień dochodzi nawet między najlepszymi przyjaciółmi…   



19 VIII

Witaj Pamiętniczku!
W mojej głowie panuje całkowity chaos. Nie wiem, co myśleć. Nie wiem, co robić z swoim życiem… Wszystko zepsuło się tuż po mojej dzisiejszej rozmowie z Akirą… Od samego początku wiedziałam, że coś go dręczy jednak przez długi czas nie chciał powiedzieć, o co chodzi. Reszta chłopaków również była jakoś tak dziwnie niezadowolona. A wszystko zaczęło od wczorajszej rozmowy telefonicznej Kaia. Nie miałam pojęcia, z kim rozmawiał, a tym bardziej, o czym. Wiedziałam jednak, że właśnie ten telefon zepsuł nastrój chłopakom.
- Akira, powiesz mi wreszcie, co cię gryzie?- Zapytałam po raz kolejny, delikatnie gładząc przy tym jego ramię. Chłopak przez cały czas odwrócony był do mnie tyłem. Z opuszczoną głową siedział na brzegu łóżka, oddychając szybko, zupełnie jakby brakowało mu powietrza.
- Ayako, nasz producent załatwił nam specjalną trasę koncertową po Europie.- Zaczął spokojnie, nieco trzęsącym się głosem.-  Dzięki niej możemy stać się znacznie popularniejsi.- Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie z oczekiwaniem.
- Rozumiem. Przecież nie mogę zabronić ci spełniać marzeń.- Odpowiedziałam, uśmiechając się do niego pokrzepiająco.- To w końcu twoja praca, prawda?
Akira milczał przez dłuższą chwilę, intensywnie nad czymś myśląc.
- To nie jest zwykła trasa koncertowa, Yuki.- Odparł w końcu, ponownie spuszczając ze smutkiem głowę.
- Jak to?- Zapytałam, nie rozumiejąc, co chłopak ma na myśli.
- Będziemy koncertować w kilku miastach każdego Europejskiego kraju, od Białorusi czy Polski zaczynając, a na Hiszpanii kończąc.
- I co to ma wspólnego z tą naszą poważną rozmową?- Kompletnie nie wiedziałam, do czego on zmierza.
- Wyjeżdżamy w pierwszym tygodniu września. Trasa ma trwać około siedemnastu tygodni…
Dopiero wtedy dotarło do mnie…
- Siedemnaście tygodni? Trochę ponad cztery miesiące?
- Tak.
- Czyli zobaczymy się dopiero w grudniu…- Wyszeptałam zasmucona.
- Może nawet w styczniu… Ale jeśli wciąż będziesz tego chciała, to tak. Wtedy będziemy mogli się spotkać.
- Czy ty wszystko musisz pozostawiać moim decyzjom? A ty? Nie masz nic do powiedzenia? Nawet nie wiem czy chcesz mnie jeszcze zobaczyć, po twoim…- Nie zdążyłam skończyć, bo chłopak chwycił mnie w pasie i jednym ruchem przyciągnął do siebie, zatapiając swoje wargi w moich. Bez dłuższego namysłu przylgnęłam do niego całym ciałem, bawiąc się jego świeżo ułożoną fryzurą.
Chłopak oderwał swoje usta, jednak nie pozwolił mi cofnąć się do tyłu, dalej kurczowo przytulając mnie do siebie.
- Jak możesz w ogóle tak mówić? Przecież cię kocham.- Powiedział patrząc mi prosto w oczy. Poczułam jak na moich policzkach pojawiają się soczyste rumieńce. Chcąc je ukryć, wtuliłam się mocniej w jego klatkę piersiową.- Co ty myślisz, że mi jest łatwo się z tym wszystkim pogodzić? Że przez ten cały czas będę z dala od ciebie? Przez kilka godzin próbowałem wczoraj przekonać producenta żebym mógł zabrać cię ze sobą, ale on się nie zgodził… Nie wiesz nawet jak bardzo mi ciężko ze świadomością, że będę musiał zostawić cię samą…
- Będę na ciebie czekać, Akira.- Wyszeptałam po kilku minutach milczenia, drżącym głosem, zdziwiona własną odwagą. Zaraz po tym, poczułam delikatny pocałunek na swoim czole.
- O niczym innym nie marzę.- Powiedział spokojnie, a ja wiedziałam, że pewnego dnia na pewno będziemy razem i nikt nie zepsuje już naszego szczęścia.


20 VIII

Drogi pamiętniku!
Jest siedemnasta piętnaście. Akira wyszedł z samego rana i do tej pory nie wrócił. Trochę się martwię, bo tak właściwie to nawet nie powiedział mi gdzie idzie. Mam nadzieję, że nie ma zamiaru spotykać się z moim byłym… Ta, Eizo znowu nęka mnie swoimi przebrzydłymi sms’ami i ciągłymi telefonami…  A skoro o nim już mowa. Zadecydowałam. Składam pozew w sądzie przeciwko niemu. Akira popiera mój pomysł. Wynajął już nawet jednego z najlepszych prawników w kraju. Byłam już na pierwszej konsultacji z nim i wywarł on na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Mam nadzieję, że się uda… Co ja plotę, musi się udać…
Moje serce napawają jednak wątpliwości. Do końca wakacji zostały niecałe dwa tygodnie. Za niedługo wraca rodzina Akiry. Niby wiedzą o mojej sytuacji (Reita im wszystko wyjaśnił podczas ostatniej rozmowy telefonicznej) i w ogóle, ale i tak przerasta mnie cała ta sytuacja. Nie chcę wracać do domu, nawet, jeśli wygram sprawę z Eizo, ale wiem też, że nie mogę zostać tutaj. Może powinnam wyjechać do Stanów, do swojej rodziny? W końcu Akira i tak ruszy w kolejną trasę koncertową, więc rzadko, kiedy będziemy mogli się widywać. Może nawet znajdzie sobie nową dziewczynę? Przecież tyle ślicznych fanek kręci się koło niego… Ech, idę do chłopaków! Dość zamartwiania się!
Bywaj!

21 VIII

Stwierdzenie, że dzisiejszy dzień był dziwny, w ogóle nie oddaje tego, jak w rzeczywistości wyglądało to niezwykle zakręcone popołudnie. Zacznijmy od tego, że Akira znowu zniknął na cały dzień, a chłopaki strasznie podejrzanie się zachowywali. Każdy z nich miał nagle masę zajęć i spraw do załatwienia, a nikt nie miał czasu na rozmowę ze mną. Nawet Ruki mnie unikał. Nie powiem żeby to było miłe uczucie, ale największe zaskoczenie miało dopiero na mnie czekać…
Poza tym podjęłam decyzję odnośnie mojej przyszłości. Wyjeżdżam do Stanów, do rodziny. Nie ma sensu bym zostawała w Japonii, skoro Akira i tak wyjeżdża…
Ale wracając do mojego niewiarygodnie zaskakującego popołudnia. Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie. Cały dzień spędziłam na małym poddaszu, zagospodarowanym jako strych. Podobno Akira wychodząc rano z domu poprosił wszystkich byśmy zrobili tam porządek, pod jego nieobecność, bo obiecał to mamie. Chłopaki zgodnie i bez mojego udziału w tejże rozmowie zadecydowali, że to ja powinnam zając się porządkami, ponieważ każdy z nich ma masę innych zajęć. Gdy zapytałam Aoi’ego, dlaczego właściwie muszę robić to sama, stwierdził, że kobiety są od sprzątania i bawienia dzieci, a faceci od zarabiania pieniędzy. Niezbyt miło to zabrzmiało, ale postanowiłam nie marudzić i zrobić, o co mnie poproszono. Zbyt wiele zawdzięczam tym mężczyznom by teraz odwracać się od obowiązków i zadań, którymi mnie obarczają. Zabrałam się, więc do porządków zostawiając chłopaków samych, na kilka dobrych godzin.  Przekładając różne przedmioty i ścierając kurze, natknęłam się na duże drewniane pudło, w którym znalazłam kilka zakurzonych książek. Moją uwagę przykuł konkretnie jeden, wyjątkowy egzemplarz. Była to książka niewielkich rozmiarów o intrygującej, kolorowej okładce z mnóstwem nieprzypominających niczego ziemskiego rysunków. Sama nie wiem, czemu otworzyłam pierwszą stronę i z zainteresowaniem zaczęłam czytać…
Była to historia dziewczyny, która poznaje pewnego dziwnie zachowującego się chłopaka i po jakimś czasie zakochuje się w nim z wzajemnością. Niby zwykłe romansidło i w ogóle, ale sytuacja zaczyna się komplikować, gdy okazuje się, że chłopak jest duchem!
Byłam właśnie w kulminacyjnym punkcie powieści, gdy przerwało mi głośne pukanie do drzwi.
- Proszę.- Powiedziałam grzecznie, zastanawiając się, który z chłopaków przypomniał sobie o moim istnieniu.
- Ayako, możesz zejść na chwilę na dół?- Rozpoznałam dziwnie brzmiący głos Rukiego. Zupełnie jakby był stremowany, albo coś.
- A czy ty nie wiesz, od czego służy klamka do drzwi, pacanie?- Zaśmiałam się wesoło, zmierzając w stronę drzwi i otwierając je z rozmachem. Ku mojemu zaskoczeniu Rukiego już za nimi nie było.
- Ruki?- Zawołałam zdezorientowana, rozglądając się w około.
- Jesteśmy na dole. Chodź do nas.
- Zaraz będę!- Odpowiedziałam, powoli schodząc po stromych schodkach. Po drodze wstąpiłam do łazienki, odświeżyć się nieco, a następnie skierowałam się do salonu, skąd słyszałam szmery rozmów.
Dziwnym trafem wszystkie światła na korytarzach były zgaszone, więc wszędzie panowały egipskie ciemności. Uniosłam dłoń by włączyć jedną z lamp, gdy usłyszałam wołanie Aoi’ego.
- Ayako! Tylko nie włączaj świateł na korytarzach, bo wybije korki!
Czyli po prostu coś zepsuło się w elektryce i chłopaki chcieli żebym w czymś im tam może pomogła… Tak przynajmniej myślałam.
Zbliżając się do salonu, zauważyłam delikatny blask światła i natychmiast domyśliłam się, że to pewnie zapalone świeczki dają taki efekt. Nie myliłam się. Przekraczając próg pomieszczenia dostrzegłam kilkanaście, nie, kilkadziesiąt kolorowych świeczek rozpalonych w różnych miejscach pokoju. Było ich zdecydowanie za dużo jak na zwykłą awarię elektryczności.
- Ruki?- Zapytałam nieco zdezorientowana, gdy zauważyłam, że jestem całkiem sama. Rozglądając się wokół z bijącym ze strachu sercem, usłyszałam kilka kroków a po chwili z wieży stojącej tuż obok mnie zaczęła rozbrzmiewać jakaś kojąca i ślicznie zapowiadająca się ballada. Coraz bardziej zaintrygowana podeszłam kilka kroków przed siebie, w kierunku kuchni i odezwałam się zachrypniętym głosem:
- Chłopaki? Co się dzieje? Odezwijcie się proszę, zaczynam się bać.
- Nie ma czego, Ayako. Jesteś bezpieczna.- Usłyszałam głos Akiry, tuż zza moich pleców. Jakim cudem go nie zauważyłam? Nie mam pojęcia do tej pory. Odwróciłam się szybko i zamarłam z otwartymi szeroko ustami. Akira miał na sobie garnitur. Śliczny, bladoszary garnitur, w którym wyglądał zupełnie jak książę z bajek dla dzieci. Jego zawsze chaotycznie uczesane włosy, zaczesał delikatnie i gładko do tyłu, a najważniejsze było to, że nie miał na nosie tej swojej opaski. W ogóle nie przypominał swojego normalnego „ja”.
- Akira? Dlaczego jesteś ubrany w garnitur?- Zapytałam zaskoczona.
- Spokojnie, Ayako. Nie denerwuj się. Wiemy, że to stresujące chwile, ale jestem pewien, że wszystko pójdzie jak po maśle.- Rozpoznałam głos Rukiego, dochodzący z okolic wejścia do kuchni, znajdującego się po mojej lewej stronie. Zerknęłam w tamtym kierunku i ponownie zamarłam. On też był w garniturze! Tyle, że w czarnym i o wiele bardziej „dyskotekowym”. Nie miał takiego poważnego kroju jak ten należący do Akiry i był o wiele bardziej trendy. Byłam już całkowicie ogłupiona tym, co dzieje się wokół mnie. Spojrzałam za Rukiego i doznałam kolejnego szoku. Wszyscy byli ubrani w garnitury! Uruha w błyszczący kremowy z ciekawym wzorem na lewej nogawce, Kai w ciemnogranatowym, nieco bardziej w dawnym stylu i Aoi, którego garnitur był w kolorze ciemnej kawy z mlekiem.
- Czy ja zapomniałam o jakiejś ważnej uroczystości?- Zapytałam cicho, zwracając się z powrotem do Akiry. Stałam po środku oświetlonego świecami salonu, w towarzystwie odświętnie ubranych mężczyzn, w zwykłych zielonych jeansach i białej koszulce.
- Niezupełnie, Ayako. Ta uroczystość miała być niespodzianką. Dlatego poprosiłem chłopaków by czymś cię zajęli. Strasznie cię za to przepraszam. Nudziłaś się?- Akira przyjrzał mi się z obawą.
- Tak właściwie to nie. Znalazłam u ciebie na strychu taką ciekawą książkę…
- Jaką?- Dopytywał się mnie zaciekawiony.
- „Nie igraj z duchami”*
- Ach, tak. Moja ulubiona…- Rozmarzył się, zerkając w zamyśleniu w jedną z świec.
- Akira, czy ty, aby o czymś nie zapomniałeś?- Do naszej dziwnej rozmowy wtrącił się nieco podirytowany Ruki.
Akira otrząsł się z szoku a jego wyraz twarzy zmienił się z zamyślonej na wystraszoną. Albo przejętą. Przeżywał jakiś wewnętrzny dramat a ja nie wiedziałam, o co może chodzić. W końcu Akira podszedł do mnie powoli i zaczął:
- Ayako, pamiętam jak spotkałem cię po raz pierwszy. Byłaś taką małą słodką dziewczynką z dwoma krótkimi warkoczykami na głowie i milionem przeróżnych marzeń…
- Już myślałam, że wypomnisz mi latawiec…- Mruknęłam z sarkazmem, a Akira uśmiechnął się delikatnie i chwycił swoimi dłońmi moje własne.
- Latawiec to już inna historia, chociaż też ciepło ją wspominam… - Powiedział patrząc mi prosto w oczy. Strasznie dziwnie się czułam wiedząc, że jesteśmy pod ostrzałem spojrzeń, a nie wiedząc, dlaczego cały ten cyrk został zorganizowany…
- Nigdy nie zwracałaś uwagi na wygląd drugiego człowieka, lecz na charakter. Zawsze można było liczyć na twoją pomoc. Byłaś i jesteś szczera i otwarta dla innych ludzi. Zaszczytem dla mnie będzie móc być z tobą już na zawsze, do końca świata i o jeden dzień dłużej… Jeśli tylko zechcesz.
- Eeee… Akira? Do czego ty zmierzasz?- Zapytałam z przejęciem, czując, że serce chyba zaraz eksploduje mi z nadmiaru emocji. On natomiast puścił moje dłonie, cofnął się o jeden krok i uklęknął przede mną na jedno kolano. Już wiedziałam, co się święci. Całe moje dotychczasowe życie przeleciało mi przed oczami. Moje początki w całkiem obcym dla mnie świecie, nauka języka japońskiego a później gry na skrzypcach, narodziny Kaori i nasze wspólne dorastanie, moje sukcesy w szkole muzycznej i wydarzenia z ostatnich miesięcy. To wszystko uleciało niczym powietrze z przebitego balonika w momencie, gdy Akira wyciągnął z kieszeni spodni małe, białe pudełeczko i otwierając je przede mną, zapytał:
- Ayako Daishi, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? Przyrzekam kochać cię i szanować, a przede wszystkim dbać o twoje bezpieczeństwo i sprawiać by każdy dzień twojego życia był szczęśliwszy od poprzedniego.    
Spojrzałam na pierścionek, który chciał mi podarować. Złoty krążek z ładnym, zaokrąglonym i prześlicznie mieniącym się brylancikiem. Czyli ten cały teatrzyk, to całe unikanie mnie i ciągłe znajdywanie mi jakiś głupich zajęć… Miało odwrócić moją uwagę od przygotowań Akiry? Włożył w to tyle starań i serca. Widać było, że zależało mu na tym by całość wypadła niczym jedna z tych bajkowych historii, w których to książę i królewna mieli już na zawsze żyć długo i szczęśliwie. Mimo, iż moja siostra wciąż walczy z chorobą, sprawa z Eizo nie została jeszcze rozwiązana, a Akira miał wyjechać na kilka tygodni w trasę koncertową, wiedziałam, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę życia. Bez względu na przeciwności losu.
- Tak, Akira. Wyjdę za ciebie.- Powiedziałam cicho, czując jak łzy spływają po moich rozpalonych policzkach. Reita uśmiechnął się do mnie szeroko a następnie wsunął mi na palec pierścionek zaręczynowy (na miejsce tego, który otrzymałam od Eizo, a który od dłuższego czasu leżał samotnie w szufladzie obok łóżka w pokoju Akiry.)
- No to teraz możemy rozpocząć imprezę!- Zawołał uradowany Uruha wchodząc do pokoju z butelką szampana i kilkoma kieliszkami.
- Gratulacje kochani i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!- Powiedział Ruki,  wznosząc toast za nasze zdrowie. Akira, który zdążył już wstać, przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.
- Na zawsze i na wieczność…- Mruknął mi do ucha, popijając szampana, podczas gdy reszta chłopaków wznosiła kolejny toast.
- Dopóki śmierć nas nie rozłączy…- Odpowiedziałam mu szeptem, z uśmiechem na twarzy przyglądając się mężczyznom świętującym obok. Czułam się tak jakbym właśnie oficjalnie dołączyła do tej nieco zakręconej, lecz fantastycznej rodziny. I muszę przyznać się bez bicia, że niesamowicie mnie to cieszy…