14 VIII
- O matko! Mój łeb!- Czyjś jęk dochodzący zza niedomkniętych
drzwi, zbudził mnie z mocnego snu.
- Trzeba było tyle pić?- Akira odezwał się z sarkazmem w
głosie.
- No wiesz, ja nie miałem tyle szczęścia, co Ty. Nie miałem
przy sobie żadnej ślicznej laseczki, która dopilnowałaby mojej trzeźwości.-
Dopiero wtedy poznałam głos Uruhy. Przetarłam zmęczone oczy i powoli wstałam z
łóżka, podczas gdy gwar na korytarzu ucichł. Chłopaki musieli przenieść się ze
swoim biadoleniem gdzie indziej. Zaścieliłam łóżko a następnie przebrałam się w
jeansy i koszulkę z kolorowym nadrukiem. Wyszłam do łazienki, aby umyć twarz i
uczesać włosy, a zaraz potem ruszyłam w kierunku kuchni.
- Cześć chłopaki!- Zawołałam radośnie, przekraczając próg
pomieszczenia. Ruki ze zbolałą miną złapał się za głowę, Kai oparł głowę o stół
i zamarł w bezruchu, Aoi przyłożył palec wskazujący do ust prosząc mnie o
ciszę, a Uruha… Ech… Uruha jak to Uruha. Znalazłam go klęczącego na podłodze, z
głową włożoną do otwartej lodówki.
- Jak zimno i przyjemnie…- Bełkotał coś pod nosem, wywołując
tym szeroki uśmiech na mojej twarzy.
- Widzę, że zaszaleliście na całego.- Powiedziałem ciszej,
podchodząc od Akiry, który parzył popołudniową kawę.
- Ayako…- Mruknął Ruki zachrypniętym głosem.- Dlaczego mnie
nie powstrzymałaś?...
- Uwierz mi, Ruki. Nie miałabym najmniejszych szans. Gdy w
grę wchodzi alkohol, jesteś maszyną nie do powstrzymania…- Odpowiedziałam
poważnym głosem a Akira zaśmiał się wesoło, dławiąc się przy tym swoją kawą.
- Nie dobra Ayako, nie dobra…- Mruczał Ruki masując swoje
skronie.
- Akira, zrób mi tam kawy…- Wtrącił się Uruha zaglądając na
nas zza drzwi lodówki.
- Jasne.- Odparł Reita, uśmiechając się przy tym chytrze.
- Ayako…?- Głos Kaia wydobywający się spod blatu, sprowadził
mnie na ziemię.
- Tak?- Zapytałam, podczas gdy Akira przygotowywał napój dla
Uruhy.
- Strasznie wczoraj narozrabialiśmy?
- Nawet nie.
- Co to znaczy „nawet”?- Dopytał się zaglądając na mnie,
podkrążonymi oczyma.
- Zawsze mogło być gorzej.- Mruknęłam szczerze, wzruszając
przy tym ramionami, a Aoi parsknął na to śmiechem.
- Szczera do bólu…- Wychrypiał mierząc mnie wzrokiem, a ja
wypięłam mu język.
- Proszę, Uruha. Twoja kawa.- Odezwał się Akira podając
koledze parujący kubek.
- Dziękuję Akira. Jesteś …- Zaczął, a następnie pociągnął
jeden spory łyk napoju.- Jesteś najlepszym…- Chłopak skrzywił się nagle, jego
oczy zrobiły się ogromne niczym dwa statki kosmiczne, a cała kawa, którą miał w
ustach w spektakularny sposób (bardziej widowiskowy niż „występ ”niejednej
fontanny) została wypluta na podłogę.- ONA JEST POSOLONA!- Wrzasnął rzucając
kubkiem o ziemię.
- To kara za Twoje wczorajsze zaloty do Ayako!- Fuknął
zadowolony Akira, po czym odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł z kuchni.
Pozostali mężczyźni zapomnieli na chwilę o swoim kacu i śmiali się w niebogłosy
z scenki, która miała miejsce parę sekund wcześniej. Nie muszę chyba wspominać,
że Ruki miał największy ubaw. Zaskoczona całą tą sytuacją, zostawiłam ich w
kuchni i ruszyłam szukać Akiry.
Znalazłam go po dłuższych poszukiwaniach. Siedział na schodach
prowadzących na niewielki strych.
- Skąd wiedziałaś, że tu jestem?- Mruknął patrząc na mnie
zaintrygowany.
- Te schody skrzypią, a z ciebie straszny wiercipięta jest.-
Wyjaśniłam, wspinając się na odpowiedni stopień i siadając tuż przed
chłopakiem.- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co takiego?- Zapytał, udając głupiego.
- Dlaczego tak potraktowałeś Uruhę? Przecież był pijany.
Pewnie nawet nie pamięta, co wczoraj robił.
- To nie zwalnia go z obowiązku bycia solidarnym wobec
kumpla z zespołu.
- Straszny zazdrośnik z ciebie. Zaczynam się bać…-
Powiedziałam żartem, chcąc rozładować napięcie. Chłopak wziął jednak moje lęki
na poważnie, bo już po chwili poczułam jak obejmuje mnie ramionami a jego
podbródek opiera się na mojej głowie.
- Nie chcę żebyś musiała się mnie bać. Nie chcę byś w ogóle
musiała się czegokolwiek bać. Chcę jedynie chronić to, co najcenniejsze w moim
życiu. Ciebie. Czy to źle?
Całkowicie zabrakło mi słów. Poczułam silny ucisk w gardle,
a po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Nie…- Wyszeptałam, z ledwością powstrzymując kolejny
szloch.- Opieka nad kimś nie jest niczym złym, jeżeli tylko jest uzasadniona.
Jestem wdzięczna za wszystko, co dla mnie robisz. Uważam jednak, że nie musisz
obawiać się Uruhy. To dobry, choć nieco zakręcony, facet. Jestem pewna, że
nigdy nie miał, nie ma i na pewno nie będzie mieć, złych zamiarów wobec mnie…
- Masz rację. Porozmawiam z nim i przeproszę go.-
Powiedział, mocniej mnie do siebie przyciskając.- Ciebie też przepraszam.
- Nic się nie stało. Wszystko jest w jak najlepszym
porządku.- Zapewniłam go, wstając ze schodów.- Idź. Porozmawiaj z Uruhą. Ja
zajmę się resztą naszych pijaków.- Zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie,
zadowolona, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Wiedziałam, że Uruha i Akira też
się dogadają. Byłam tego pewna.
Miałam rację. Podczas, gdy ja
pomagałam doprowadzić się chłopakom do porządku, Akira i Uruha porozmawiali
sobie szczerze i wyjaśnili wszystkie nieporozumienia. Późnym wieczorem siedzieliśmy
już, więc wszyscy razem i oglądaliśmy jakąś nieznaną mi komedię. Kto by pomyślał?
Do nieporozumień dochodzi nawet między najlepszymi przyjaciółmi…
19 VIII
Witaj Pamiętniczku!
W mojej głowie panuje całkowity chaos. Nie wiem, co myśleć.
Nie wiem, co robić z swoim życiem… Wszystko zepsuło się tuż po mojej
dzisiejszej rozmowie z Akirą… Od samego początku wiedziałam, że coś go dręczy
jednak przez długi czas nie chciał powiedzieć, o co chodzi. Reszta chłopaków
również była jakoś tak dziwnie niezadowolona. A wszystko zaczęło od wczorajszej
rozmowy telefonicznej Kaia. Nie miałam pojęcia, z kim rozmawiał, a tym bardziej,
o czym. Wiedziałam jednak, że właśnie ten telefon zepsuł nastrój chłopakom.
- Akira, powiesz mi wreszcie, co cię gryzie?- Zapytałam po raz
kolejny, delikatnie gładząc przy tym jego ramię. Chłopak przez cały czas
odwrócony był do mnie tyłem. Z opuszczoną głową siedział na brzegu łóżka,
oddychając szybko, zupełnie jakby brakowało mu powietrza.
- Ayako, nasz producent załatwił nam specjalną trasę
koncertową po Europie.- Zaczął spokojnie, nieco trzęsącym się głosem.- Dzięki niej możemy stać się znacznie
popularniejsi.- Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie z oczekiwaniem.
- Rozumiem. Przecież nie mogę zabronić ci spełniać marzeń.-
Odpowiedziałam, uśmiechając się do niego pokrzepiająco.- To w końcu twoja
praca, prawda?
Akira milczał przez dłuższą chwilę, intensywnie nad czymś
myśląc.
- To nie jest zwykła trasa koncertowa, Yuki.- Odparł w
końcu, ponownie spuszczając ze smutkiem głowę.
- Jak to?- Zapytałam, nie rozumiejąc, co chłopak ma na
myśli.
- Będziemy koncertować w kilku miastach każdego
Europejskiego kraju, od Białorusi czy Polski zaczynając, a na Hiszpanii
kończąc.
- I co to ma wspólnego z tą naszą poważną rozmową?-
Kompletnie nie wiedziałam, do czego on zmierza.
- Wyjeżdżamy w pierwszym tygodniu września. Trasa ma trwać
około siedemnastu tygodni…
Dopiero wtedy dotarło do mnie…
- Siedemnaście tygodni? Trochę ponad cztery miesiące?
- Tak.
- Czyli zobaczymy się dopiero w grudniu…- Wyszeptałam
zasmucona.
- Może nawet w styczniu… Ale jeśli wciąż będziesz tego
chciała, to tak. Wtedy będziemy mogli się spotkać.
- Czy ty wszystko musisz pozostawiać moim decyzjom? A ty?
Nie masz nic do powiedzenia? Nawet nie wiem czy chcesz mnie jeszcze zobaczyć,
po twoim…- Nie zdążyłam skończyć, bo chłopak chwycił mnie w pasie i jednym
ruchem przyciągnął do siebie, zatapiając swoje wargi w moich. Bez dłuższego
namysłu przylgnęłam do niego całym ciałem, bawiąc się jego świeżo ułożoną
fryzurą.
Chłopak oderwał swoje usta, jednak nie pozwolił mi cofnąć
się do tyłu, dalej kurczowo przytulając mnie do siebie.
- Jak możesz w ogóle tak mówić? Przecież cię kocham.-
Powiedział patrząc mi prosto w oczy. Poczułam jak na moich policzkach pojawiają
się soczyste rumieńce. Chcąc je ukryć, wtuliłam się mocniej w jego klatkę
piersiową.- Co ty myślisz, że mi jest łatwo się z tym wszystkim pogodzić? Że
przez ten cały czas będę z dala od ciebie? Przez kilka godzin próbowałem
wczoraj przekonać producenta żebym mógł zabrać cię ze sobą, ale on się nie
zgodził… Nie wiesz nawet jak bardzo mi ciężko ze świadomością, że będę musiał
zostawić cię samą…
- Będę na ciebie czekać, Akira.- Wyszeptałam po kilku
minutach milczenia, drżącym głosem, zdziwiona własną odwagą. Zaraz po tym, poczułam
delikatny pocałunek na swoim czole.
- O niczym innym nie marzę.- Powiedział spokojnie, a ja
wiedziałam, że pewnego dnia na pewno będziemy razem i nikt nie zepsuje już
naszego szczęścia.
20 VIII
Drogi pamiętniku!
Jest siedemnasta piętnaście. Akira wyszedł z samego rana i
do tej pory nie wrócił. Trochę się martwię, bo tak właściwie to nawet nie
powiedział mi gdzie idzie. Mam nadzieję, że nie ma zamiaru spotykać się z moim
byłym… Ta, Eizo znowu nęka mnie swoimi przebrzydłymi sms’ami i ciągłymi
telefonami… A skoro o nim już mowa. Zadecydowałam.
Składam pozew w sądzie przeciwko niemu. Akira popiera mój pomysł. Wynajął już
nawet jednego z najlepszych prawników w kraju. Byłam już na pierwszej
konsultacji z nim i wywarł on na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Mam nadzieję,
że się uda… Co ja plotę, musi się udać…
Moje serce napawają jednak wątpliwości. Do końca wakacji
zostały niecałe dwa tygodnie. Za niedługo wraca rodzina Akiry. Niby wiedzą o
mojej sytuacji (Reita im wszystko wyjaśnił podczas ostatniej rozmowy telefonicznej)
i w ogóle, ale i tak przerasta mnie cała ta sytuacja. Nie chcę wracać do domu, nawet,
jeśli wygram sprawę z Eizo, ale wiem też, że nie mogę zostać tutaj. Może
powinnam wyjechać do Stanów, do swojej rodziny? W końcu Akira i tak ruszy w
kolejną trasę koncertową, więc rzadko, kiedy będziemy mogli się widywać. Może
nawet znajdzie sobie nową dziewczynę? Przecież tyle ślicznych fanek kręci się
koło niego… Ech, idę do chłopaków! Dość zamartwiania się!
Bywaj!
21 VIII
Stwierdzenie, że dzisiejszy dzień był dziwny, w ogóle nie
oddaje tego, jak w rzeczywistości wyglądało to niezwykle zakręcone popołudnie.
Zacznijmy od tego, że Akira znowu zniknął na cały dzień, a chłopaki strasznie podejrzanie
się zachowywali. Każdy z nich miał nagle masę zajęć i spraw do załatwienia, a
nikt nie miał czasu na rozmowę ze mną. Nawet Ruki mnie unikał. Nie powiem żeby
to było miłe uczucie, ale największe zaskoczenie miało dopiero na mnie czekać…
Poza tym podjęłam decyzję odnośnie mojej przyszłości. Wyjeżdżam
do Stanów, do rodziny. Nie ma sensu bym zostawała w Japonii, skoro Akira i tak
wyjeżdża…
Ale wracając do mojego
niewiarygodnie zaskakującego popołudnia. Wszystko zaczęło się całkiem
niewinnie. Cały dzień spędziłam na małym poddaszu, zagospodarowanym jako
strych. Podobno Akira wychodząc rano z domu poprosił wszystkich byśmy zrobili
tam porządek, pod jego nieobecność, bo obiecał to mamie. Chłopaki zgodnie i bez
mojego udziału w tejże rozmowie zadecydowali, że to ja powinnam zając się
porządkami, ponieważ każdy z nich ma masę innych zajęć. Gdy zapytałam Aoi’ego,
dlaczego właściwie muszę robić to sama, stwierdził, że kobiety są od sprzątania
i bawienia dzieci, a faceci od zarabiania pieniędzy. Niezbyt miło to
zabrzmiało, ale postanowiłam nie marudzić i zrobić, o co mnie poproszono. Zbyt
wiele zawdzięczam tym mężczyznom by teraz odwracać się od obowiązków i zadań,
którymi mnie obarczają. Zabrałam się, więc do porządków zostawiając chłopaków
samych, na kilka dobrych godzin. Przekładając różne przedmioty i ścierając
kurze, natknęłam się na duże drewniane pudło, w którym znalazłam kilka
zakurzonych książek. Moją uwagę przykuł konkretnie jeden, wyjątkowy egzemplarz.
Była to książka niewielkich rozmiarów o intrygującej, kolorowej okładce z
mnóstwem nieprzypominających niczego ziemskiego rysunków. Sama nie wiem, czemu
otworzyłam pierwszą stronę i z zainteresowaniem zaczęłam czytać…
Była to historia dziewczyny, która poznaje pewnego dziwnie
zachowującego się chłopaka i po jakimś czasie zakochuje się w nim z
wzajemnością. Niby zwykłe romansidło i w ogóle, ale sytuacja zaczyna się
komplikować, gdy okazuje się, że chłopak jest duchem!
Byłam właśnie w kulminacyjnym punkcie powieści, gdy
przerwało mi głośne pukanie do drzwi.
- Proszę.- Powiedziałam grzecznie, zastanawiając się, który
z chłopaków przypomniał sobie o moim istnieniu.
- Ayako, możesz zejść na chwilę na dół?- Rozpoznałam dziwnie
brzmiący głos Rukiego. Zupełnie jakby był stremowany, albo coś.
- A czy ty nie wiesz, od czego służy klamka do drzwi,
pacanie?- Zaśmiałam się wesoło, zmierzając w stronę drzwi i otwierając je z
rozmachem. Ku mojemu zaskoczeniu Rukiego już za nimi nie było.
- Ruki?- Zawołałam zdezorientowana, rozglądając się w około.
- Jesteśmy na dole. Chodź do nas.
- Zaraz będę!- Odpowiedziałam, powoli schodząc po stromych
schodkach. Po drodze wstąpiłam do łazienki, odświeżyć się nieco, a następnie
skierowałam się do salonu, skąd słyszałam szmery rozmów.
Dziwnym trafem wszystkie światła na korytarzach były
zgaszone, więc wszędzie panowały egipskie ciemności. Uniosłam dłoń by włączyć
jedną z lamp, gdy usłyszałam wołanie Aoi’ego.
- Ayako! Tylko nie włączaj świateł na korytarzach, bo wybije
korki!
Czyli po prostu coś zepsuło się w elektryce i chłopaki
chcieli żebym w czymś im tam może pomogła… Tak przynajmniej myślałam.
Zbliżając się do salonu, zauważyłam delikatny blask światła
i natychmiast domyśliłam się, że to pewnie zapalone świeczki dają taki efekt.
Nie myliłam się. Przekraczając próg pomieszczenia dostrzegłam kilkanaście, nie,
kilkadziesiąt kolorowych świeczek rozpalonych w różnych miejscach pokoju. Było
ich zdecydowanie za dużo jak na zwykłą awarię elektryczności.
- Ruki?- Zapytałam nieco zdezorientowana, gdy zauważyłam, że
jestem całkiem sama. Rozglądając się wokół z bijącym ze strachu sercem,
usłyszałam kilka kroków a po chwili z wieży stojącej tuż obok mnie zaczęła
rozbrzmiewać jakaś kojąca i ślicznie zapowiadająca się ballada. Coraz bardziej
zaintrygowana podeszłam kilka kroków przed siebie, w kierunku kuchni i
odezwałam się zachrypniętym głosem:
- Chłopaki? Co się dzieje? Odezwijcie się proszę, zaczynam
się bać.
- Nie ma czego, Ayako. Jesteś bezpieczna.- Usłyszałam głos
Akiry, tuż zza moich pleców. Jakim cudem go nie zauważyłam? Nie mam pojęcia do
tej pory. Odwróciłam się szybko i zamarłam z otwartymi szeroko ustami. Akira
miał na sobie garnitur. Śliczny, bladoszary garnitur, w którym wyglądał
zupełnie jak książę z bajek dla dzieci. Jego zawsze chaotycznie uczesane włosy,
zaczesał delikatnie i gładko do tyłu, a najważniejsze było to, że nie miał na
nosie tej swojej opaski. W ogóle nie przypominał swojego normalnego „ja”.
- Akira? Dlaczego jesteś ubrany w garnitur?- Zapytałam
zaskoczona.
- Spokojnie, Ayako. Nie denerwuj się. Wiemy, że to
stresujące chwile, ale jestem pewien, że wszystko pójdzie jak po maśle.-
Rozpoznałam głos Rukiego, dochodzący z okolic wejścia do kuchni, znajdującego
się po mojej lewej stronie. Zerknęłam w tamtym kierunku i ponownie zamarłam. On
też był w garniturze! Tyle, że w czarnym i o wiele bardziej „dyskotekowym”. Nie
miał takiego poważnego kroju jak ten należący do Akiry i był o wiele bardziej
trendy. Byłam już całkowicie ogłupiona tym, co dzieje się wokół mnie.
Spojrzałam za Rukiego i doznałam kolejnego szoku. Wszyscy byli ubrani w
garnitury! Uruha w błyszczący kremowy z ciekawym wzorem na lewej nogawce, Kai w
ciemnogranatowym, nieco bardziej w dawnym stylu i Aoi, którego garnitur był w
kolorze ciemnej kawy z mlekiem.
- Czy ja zapomniałam o jakiejś ważnej uroczystości?-
Zapytałam cicho, zwracając się z powrotem do Akiry. Stałam po środku oświetlonego
świecami salonu, w towarzystwie odświętnie ubranych mężczyzn, w zwykłych
zielonych jeansach i białej koszulce.
- Niezupełnie, Ayako. Ta uroczystość miała być
niespodzianką. Dlatego poprosiłem chłopaków by czymś cię zajęli. Strasznie cię
za to przepraszam. Nudziłaś się?- Akira przyjrzał mi się z obawą.
- Tak właściwie to nie. Znalazłam u ciebie na strychu taką
ciekawą książkę…
- Jaką?- Dopytywał się mnie zaciekawiony.
- „Nie igraj z duchami”*
- Ach, tak. Moja ulubiona…- Rozmarzył się, zerkając w zamyśleniu
w jedną z świec.
- Akira, czy ty, aby o czymś nie zapomniałeś?- Do naszej
dziwnej rozmowy wtrącił się nieco podirytowany Ruki.
Akira otrząsł się z szoku a jego wyraz twarzy zmienił się z
zamyślonej na wystraszoną. Albo przejętą. Przeżywał jakiś wewnętrzny dramat a
ja nie wiedziałam, o co może chodzić. W końcu Akira podszedł do mnie powoli i
zaczął:
- Ayako, pamiętam jak spotkałem cię po raz pierwszy. Byłaś
taką małą słodką dziewczynką z dwoma krótkimi warkoczykami na głowie i milionem
przeróżnych marzeń…
- Już myślałam, że wypomnisz mi latawiec…- Mruknęłam z
sarkazmem, a Akira uśmiechnął się delikatnie i chwycił swoimi dłońmi moje
własne.
- Latawiec to już inna historia, chociaż też ciepło ją
wspominam… - Powiedział patrząc mi prosto w oczy. Strasznie dziwnie się czułam
wiedząc, że jesteśmy pod ostrzałem spojrzeń, a nie wiedząc, dlaczego cały ten
cyrk został zorganizowany…
- Nigdy nie zwracałaś uwagi na wygląd drugiego człowieka,
lecz na charakter. Zawsze można było liczyć na twoją pomoc. Byłaś i jesteś
szczera i otwarta dla innych ludzi. Zaszczytem dla mnie będzie móc być z tobą
już na zawsze, do końca świata i o jeden dzień dłużej… Jeśli tylko zechcesz.
- Eeee… Akira? Do czego ty zmierzasz?- Zapytałam z
przejęciem, czując, że serce chyba zaraz eksploduje mi z nadmiaru emocji. On
natomiast puścił moje dłonie, cofnął się o jeden krok i uklęknął przede mną na
jedno kolano. Już wiedziałam, co się święci. Całe moje dotychczasowe życie
przeleciało mi przed oczami. Moje początki w całkiem obcym dla mnie świecie,
nauka języka japońskiego a później gry na skrzypcach, narodziny Kaori i nasze
wspólne dorastanie, moje sukcesy w szkole muzycznej i wydarzenia z ostatnich
miesięcy. To wszystko uleciało niczym powietrze z przebitego balonika w
momencie, gdy Akira wyciągnął z kieszeni spodni małe, białe pudełeczko i
otwierając je przede mną, zapytał:
- Ayako Daishi, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz
moją żoną? Przyrzekam kochać cię i szanować, a przede wszystkim dbać o twoje
bezpieczeństwo i sprawiać by każdy dzień twojego życia był szczęśliwszy od
poprzedniego.
Spojrzałam na pierścionek, który chciał mi podarować. Złoty
krążek z ładnym, zaokrąglonym i prześlicznie mieniącym się brylancikiem. Czyli
ten cały teatrzyk, to całe unikanie mnie i ciągłe znajdywanie mi jakiś głupich
zajęć… Miało odwrócić moją uwagę od przygotowań Akiry? Włożył w to tyle starań
i serca. Widać było, że zależało mu na tym by całość wypadła niczym jedna z
tych bajkowych historii, w których to książę i królewna mieli już na zawsze żyć
długo i szczęśliwie. Mimo, iż moja siostra wciąż walczy z chorobą, sprawa z
Eizo nie została jeszcze rozwiązana, a Akira miał wyjechać na kilka tygodni w
trasę koncertową, wiedziałam, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę życia.
Bez względu na przeciwności losu.
- Tak, Akira. Wyjdę za ciebie.- Powiedziałam cicho, czując
jak łzy spływają po moich rozpalonych policzkach. Reita uśmiechnął się do mnie
szeroko a następnie wsunął mi na palec pierścionek zaręczynowy (na miejsce
tego, który otrzymałam od Eizo, a który od dłuższego czasu leżał samotnie w
szufladzie obok łóżka w pokoju Akiry.)
- No to teraz możemy rozpocząć imprezę!- Zawołał uradowany
Uruha wchodząc do pokoju z butelką szampana i kilkoma kieliszkami.
- Gratulacje kochani i wszystkiego najlepszego na nowej
drodze życia!- Powiedział Ruki, wznosząc
toast za nasze zdrowie. Akira, który zdążył już wstać, przyciągnął mnie do
siebie i pocałował w czubek głowy.
- Na zawsze i na wieczność…- Mruknął mi do ucha, popijając
szampana, podczas gdy reszta chłopaków wznosiła kolejny toast.
- Dopóki śmierć nas nie rozłączy…- Odpowiedziałam mu
szeptem, z uśmiechem na twarzy przyglądając się mężczyznom świętującym obok.
Czułam się tak jakbym właśnie oficjalnie dołączyła do tej nieco zakręconej,
lecz fantastycznej rodziny. I muszę przyznać się bez bicia, że niesamowicie
mnie to cieszy…